środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 1

Ja pierniczę! Nie wiem co mi się stało ale skończyłam 1 rozdział i właśnie wam go daje do przeczytania! Łał! Myślałam że dopiero na sobotę go skończę a tu... proszę!

Miłego czytania!

Rozdział 1
Edmund
(dzień pogrzebu i szesnaste urodziny)

   Właśnie wróciliśmy z pogrzebu, miałem pustkę w głowie. Nie wiedziałem co robić. Nikt nic nie mówił,  tata tulił mamę i Domi na kanapie. Nie miałem ochoty na bezczynne siedzenie i płakanie. Wziąłem buzę i wybiegłem z domu. Zrobiłem rundkę wokół domu, nic się nie zmieniło odkąd pamiętam. Tylko w tym roku mama posadziła zamiast bratków niezapominajki. Usiadłem pod płotem, wyrwałem jednego kwiatka z ziemi i zacząłem obrywać mu płatki.
- Dlaczego rzycie musi być taki popieprzone?! – zawołałem w stronę nieba – Wszystko komplikujecie! – krzyknąłem wstając.
   Pamiętałem że gdzieś niedaleko jest wyrwa w płocie. Tata kiedyś chciał ją naprawić ale później wydarzyło się to wszystko z Domi i zapomniał. Teraz odnalazłem ją i przeszedłem na stronę lasu. Stałem tak i wsłuchiwałem się w ćwierkające ptaki, wszystko byłoby piękne gdyby nie pogrzeb! Usłyszałem szelest po prawej, zaciekawiony odwróciłem się. Przed oczami mignęło i coś białego, chciałem iść za tym ale usłyszałem krzyk mojej siostry.
- Edi! – skrzywiłem się na to zdrobnienie, przeszedłem przez płot na nasze podwórko – Mama mówi że dzisiaj jedziemy do cioci Charlotty i zostaniemy tam na noc! – wykrzyknęła uradowana. Czy dzieci nie potrafią się długo smucić?
- Już idę! – odkrzyknąłem wyplątując się z krzaków róż, mama mnie zabije jeśli dowie się że znowu ruszałem jej kwiaty.
   Ostatnim razem grałem w piłkę z kolegami i tik wpadła nam w jeden z tych krzaków. Gdy próbowałem ją wyjąć krzak dziwnie się przesunął. Potem mama powiedziała że mam nasadzić nowy, nigdy tego nie zrobiłem.
- Edi, gdzie jesteś? – usłyszałem pytanie mamy.
- Za domem, zaraz przyjdę! – odkrzyknąłem, ostatecznie wyplątałem się z krzewu i ruszyłem w stronę drzwi, zatrzymała mnie ręka mojej matki, miała łzy w oczach.
- Pamiętaj że cię kochamy. – szepnęła przytulając mnie.
- A ja was. – odpowiedziałem oddając uścisk – Jedziemy już? – zapytałem odsuwając się.
- Tak, jakieś ubrania mamy tam a resztę się załatwi. – odpowiedział tata zamykając dom.
- Czekaj! – krzyknąłem wyrywając mu klucz, wszedłem do salonu i na schody.
   Przebiegłem korytarz i wbiegłem do swojego pokoju. Zabrałem z biurka laptop, ładowarkę i telefon. Gdy miałem już wszystko w torbie spokojnie wyszedłem i zamknąłem drzwi wejściowe na klucz który oddałem matce. W ciszy wsiedliśmy do samochodu.
- Chcecie gdzieś wstąpić? – zapytał tata patrząc na nas w lusterku.
- Do ciastkarni! – pisnęła Domi.
   Mocniej wtuliłem się w fotel i zasnąłem.

J

   Obudziło mnie mocne szarpanie za ramię.
- Co do kurwy?! – wydarłem się, nagrodziła mnie zaskoczona twarz mojej matki i zagniewany ojciec.
- Jak ty się wyrażasz?! – zagrzmiał.
- Gideonie, daj mu spokój. Dużo przeszedł, ja z nim później porozmawiam. – powiedziała mama kładąc uspokajająco rękę na ramieniu taty – Choć już, kochanie. – powiedziała mama i zniknęli za dosyć masywnymi drzwiami, powlokłem się za nimi.
   Gdy zamykałem drzwi zauważyłem dziewczynę siedzącą na murku. Miała niespotykane białe włosy, pomimo tego była młoda, mniej więcej w moim wieku. Paliła papierosa i wpatrywała się w dom mojej babci. Zamiast iść do salonu zamknąłem drzwi i podszedłem do niej.
- Hej? – powiedziała niepewnie wyciągając dłoń.
- Edmund, mów mi Edi. – powiedziałem ściskając jej dłoń, była taka delikatna i miękka.
- Alexa, Alex, jak wolisz. – uśmiechnęła się.
- Alexa… ładne imię. – uśmiechnąłem się siadając koło niej – Nie wiem czy wypada ale… Dlaczego tu siedzisz? – wzruszyła ramionami.
- Niedawno przeprowadziłam się tu. – mruknęła – Jakoś ten murek przyciągnął mnie do siebie i teraz przychodzę tu codziennie.
- Może pójdziesz do mnie… to znaczy do mojej babci, co? – zdziwiła się – Gdzie indziej mieszkam ale parę godzin temu pochowaliśmy babcię i mama stwierdziła że „przyjazd tu dobre nam zrobi”. – powiedziałem udając głos mamy. Alex zaśmiała się a ja wpatrywałem się w nią z coraz bardziej powiększającym się uśmiechem. Jeszcze nigdy nie słyszałem żeby ktoś się tak pięknie śmiał, to było jak dzwonienie delikatnych dzwoneczków. Przestała się śmiać ale dalej się uśmiechała, odgarnęła swoje włosy i zapytała:
- To dlatego jesteś tak ubrany? – wskazała na moją czarną koszule i dżinsy, na szyi dyndał mi mocno poluzowany krawat. Bluzę niestety zostawiłem w samochodzie.
- Uhm… - wymamrotałem potwierdzająco.
- Edi? Gdzie jesteś? – wołała ciocia Charlotta.
- To, co? Idziesz? – pokiwała przecząco głową – Szkoda, cześć! – krzyknąłem podbiegając do cioci.
- Pa! – uśmiechnęła się i odeszła w stronę centrum.

------------------------------------------------
Niestety, tak jak pisałam, jest krótki. Następny będzie za około miesiąc chyba że coś mi szczeli na napiszę wcześniej.
Co ja mam jeszcze...
Ach! Pamiętajcie że im więcej komentarzy tym mam więcej weny!
Wika

Prolog i witam po przerwie!

Jestem z nową księgą! Mam nadzieje że prolog się spodoba pomimo długości!

Miłego czytania!

Prolog
Edmund
(trzy dni przed szesnastymi urodzinami)

   Siedziałem w salonie i rozmyślałem.
   Nie miałem z kim pogadać, mama w Loży, tata w pracy a moja młodsza siostra na dodatkowych zajęciach z fortepianu. Westchnąłem kładąc się na kanapie i przeskakując kanały w telewizorze, niebyło nic ciekawego. Wstałem i podszedłem do lodówki, wyjąłem spaghetti z wczoraj i włożyłem do mikrofalówki.
   Zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłem je ociągając się. Stała w nich ciocia Charlotta ze swoim mężem, Gabrielem. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i przytuliła mnie.
- Cześć urwisie. – powiedziała radośnie wchodząc do domu – Jest może Gwen? – zapytała.
- Jeszcze nie, za godzinę powinni przyjechać. – odpowiedziałem. Wujek uściskał mnie po „męsku” i również wszedł do środka. Cały czas się uśmiechał choć nic nie mówił, szepnął coś do żony a ona się rozpromieniła.
- Dobrze, więc… - przerwał jej klakson samochodu. Wyjrzałem przez okienko w drzwiach i zobaczyłem mamę z moją dziesięcioletnią siostrą, Dominiką.
   Rodzice zaadoptowali ją dwa lata temu kiedy zmarli jej rodzice, Anna i Tomas. Nasze mamy były bardzo dobrymi koleżankami więc wcześniej też się znaliśmy. Niestety po śmierci rodziców niemiał kto jej wziąć i miała iść do sierocińca, wtedy mama przekonała tatę do adopcji. Domi jest miła, ciekawska i lubi zemną gadać, kocha grać na fortepianie i zwierzęta. Jest wymarzoną młodszą siostrą.
- Cześć wszystkim! – krzyknęła mama przechodząc koło mnie – Weźmiesz zakupy z samochodu? – zapytała przytulając mnie.
- Oczywiście, przecież wiesz że tata byłby zły gdybym nie pomógł własnej matce. – powiedziałem przewracając oczami na co uśmiechnęła się szeroko. Podszedłem do samochodu i otworzyłem bagażnik, wyjąłem dwie siatki i poszedłem do domu. Gdy zamykałem drzwi zobaczyłem coś białego w lesie ale szybko zniknęło więc pomyślałem że mi się przywidziało.
   Wchodząc do salonu usłyszałem szloch, ciocia Charlotta przytulała szlochającą mamę a Domi nigdzie nie było.
- Co się stało? – zapytałem.
- Ciocia Mady… – wymamrotała mama – Nie żyje! – z zaskoczenia upuściłem siatki.
   Babcia Mady nie żyje! - tą myślą żyłem przez kolejne dni.

---------------------------------------------
I jak się podoba?
Szczerze to zapomniałam o tym że mam już napisany prolog i go nie wstawiłam teraz kończę już 1 rozdział ale obawiam się że może być dopiero w sobotę.
Od teraz praktycznie tylko w "tle" będą występowali Gideon i Gwendylon, za to będzie teraz więcej o podróżach w czasie.
Niestety rozdziały będą dodawane około raz w miesiącu, wiem że to długo a ja mam zazwyczaj krótkie rozdziały ale na razie musi tak być bo muszę poradzić sobie z 3 blogami (nie wiem jak dla was ale dla mnie to dużo a ni chcę zaniedbywać mojego pierwszego). Postaram się żeby rozdziały były dłuższe ale będę je dodawać rzadko.
Mam nadzieje że nie wszyscy nie opuścili i będą dalej czytać.
Coś jeszcze?
W razie jakichkolwiek pytań piszcie!
Wika