Miłego czytania!
Rozdział 1
Edmund
(dzień pogrzebu i szesnaste urodziny)
Właśnie wróciliśmy z
pogrzebu, miałem pustkę w głowie. Nie wiedziałem co robić. Nikt nic nie
mówił, tata tulił mamę i Domi na
kanapie. Nie miałem ochoty na bezczynne siedzenie i płakanie. Wziąłem buzę i
wybiegłem z domu. Zrobiłem rundkę wokół domu, nic się nie zmieniło odkąd
pamiętam. Tylko w tym roku mama posadziła zamiast bratków niezapominajki.
Usiadłem pod płotem, wyrwałem jednego kwiatka z ziemi i zacząłem obrywać mu
płatki.
- Dlaczego rzycie musi być taki popieprzone?! – zawołałem w
stronę nieba – Wszystko komplikujecie! – krzyknąłem wstając.
Pamiętałem że gdzieś
niedaleko jest wyrwa w płocie. Tata kiedyś chciał ją naprawić ale później
wydarzyło się to wszystko z Domi i zapomniał. Teraz odnalazłem ją i przeszedłem
na stronę lasu. Stałem tak i wsłuchiwałem się w ćwierkające ptaki, wszystko
byłoby piękne gdyby nie pogrzeb! Usłyszałem szelest po prawej, zaciekawiony
odwróciłem się. Przed oczami mignęło i coś białego, chciałem iść za tym ale
usłyszałem krzyk mojej siostry.
- Edi! – skrzywiłem się na to zdrobnienie, przeszedłem przez
płot na nasze podwórko – Mama mówi że dzisiaj jedziemy do cioci Charlotty i
zostaniemy tam na noc! – wykrzyknęła uradowana. Czy dzieci nie potrafią się
długo smucić?
- Już idę! – odkrzyknąłem wyplątując się z krzaków róż, mama
mnie zabije jeśli dowie się że znowu ruszałem jej kwiaty.
Ostatnim razem
grałem w piłkę z kolegami i tik wpadła nam w jeden z tych krzaków. Gdy
próbowałem ją wyjąć krzak dziwnie się przesunął. Potem mama powiedziała że mam
nasadzić nowy, nigdy tego nie zrobiłem.
- Edi, gdzie jesteś? – usłyszałem pytanie mamy.
- Za domem, zaraz przyjdę! – odkrzyknąłem, ostatecznie
wyplątałem się z krzewu i ruszyłem w stronę drzwi, zatrzymała mnie ręka mojej
matki, miała łzy w oczach.
- Pamiętaj że cię kochamy. – szepnęła przytulając mnie.
- A ja was. – odpowiedziałem oddając uścisk – Jedziemy już? –
zapytałem odsuwając się.
- Tak, jakieś ubrania mamy tam a resztę się załatwi. –
odpowiedział tata zamykając dom.
- Czekaj! – krzyknąłem wyrywając mu klucz, wszedłem do salonu
i na schody.
Przebiegłem korytarz
i wbiegłem do swojego pokoju. Zabrałem z biurka laptop, ładowarkę i telefon.
Gdy miałem już wszystko w torbie spokojnie wyszedłem i zamknąłem drzwi
wejściowe na klucz który oddałem matce. W ciszy wsiedliśmy do samochodu.
- Chcecie gdzieś wstąpić? – zapytał tata patrząc na nas w
lusterku.
- Do ciastkarni! – pisnęła Domi.
Mocniej wtuliłem się
w fotel i zasnąłem.
J
Obudziło mnie mocne
szarpanie za ramię.
- Co do kurwy?! – wydarłem się, nagrodziła mnie zaskoczona
twarz mojej matki i zagniewany ojciec.
- Jak ty się wyrażasz?! – zagrzmiał.
- Gideonie, daj mu spokój. Dużo przeszedł, ja z nim później
porozmawiam. – powiedziała mama kładąc uspokajająco rękę na ramieniu taty –
Choć już, kochanie. – powiedziała mama i zniknęli za dosyć masywnymi drzwiami,
powlokłem się za nimi.
Gdy zamykałem drzwi zauważyłem
dziewczynę siedzącą na murku. Miała niespotykane białe włosy, pomimo tego była
młoda, mniej więcej w moim wieku. Paliła papierosa i wpatrywała się w dom mojej
babci. Zamiast iść do salonu zamknąłem drzwi i podszedłem do niej.
- Hej? – powiedziała niepewnie wyciągając dłoń.
- Edmund, mów mi Edi. – powiedziałem ściskając jej dłoń, była
taka delikatna i miękka.
- Alexa, Alex, jak wolisz. – uśmiechnęła się.
- Alexa… ładne imię. – uśmiechnąłem się siadając koło niej –
Nie wiem czy wypada ale… Dlaczego tu siedzisz? – wzruszyła ramionami.
- Niedawno przeprowadziłam się tu. – mruknęła – Jakoś ten
murek przyciągnął mnie do siebie i teraz przychodzę tu codziennie.
- Może pójdziesz do mnie… to znaczy do mojej babci, co? –
zdziwiła się – Gdzie indziej mieszkam ale parę godzin temu pochowaliśmy babcię
i mama stwierdziła że „przyjazd tu dobre nam zrobi”. – powiedziałem udając głos
mamy. Alex zaśmiała się a ja wpatrywałem się w nią z coraz bardziej powiększającym
się uśmiechem. Jeszcze nigdy nie słyszałem żeby ktoś się tak pięknie śmiał, to
było jak dzwonienie delikatnych dzwoneczków. Przestała się śmiać ale dalej się uśmiechała,
odgarnęła swoje włosy i zapytała:
- To dlatego jesteś tak ubrany? – wskazała na moją czarną
koszule i dżinsy, na szyi dyndał mi mocno poluzowany krawat. Bluzę niestety
zostawiłem w samochodzie.
- Uhm… - wymamrotałem potwierdzająco.
- Edi? Gdzie jesteś? – wołała ciocia Charlotta.
- To, co? Idziesz? – pokiwała przecząco głową – Szkoda,
cześć! – krzyknąłem podbiegając do cioci.
- Pa! – uśmiechnęła się i odeszła w stronę centrum.
------------------------------------------------
Niestety, tak jak pisałam, jest krótki. Następny będzie za około miesiąc chyba że coś mi szczeli na napiszę wcześniej.
Co ja mam jeszcze...
Ach! Pamiętajcie że im więcej komentarzy tym mam więcej weny!
Wika