poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 15

Przypominam że wyjeżdżam w czwartek (wracam we wtorek) i nie wiem kiedy będzie następny rozdział!
Miłego czytania!

Rozdział 15
Gideon

   Siedziałem na kanapie i pocieszałem Gweny.
   Mój wuj próbował się dodzwonić do strażnika który poszedł z Charlottą ale nie odbierał, wysłaliśmy innych strażników żeby szukali kuzynki Gwendylon ale nic nie znaleźli. Wiemy że nie chodziło o Lesli bo ona siedzi w innym pokoju z Raphelem.
- A jak on ją porwał? – spytała Gwen i zaczęła płakać.
- Ciii, znajdziemy ją. Nie bój się. – szeptałem jej i uspokajająco głaskałem po włosach.
- Idę jej poszukać. – oświadczyła i wstała.
- Gweny, nie bądź śmieszna. – złapałem ją za ramie – Nigdzie nie pójdziesz! Coś może ci się stać! – dodałem gdy się wyrywała.
- Wezmę strażników! – krzyknęła i wyrwała mi się.
- Czekaj, pójdę z tobą. – otworzyłem drzwi i zobaczyłem jakiegoś blondyna całującego Charlotte. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Charlotta! – wykrzyknęła uradowana Gwen. Przytuliły się wzajemnie – Nigdy więcej mi tego nierób! Myślałam że hrabia cię porwał! – zaczęła płakać w ramionach kuzynki.
- A ze mną to się nie przywitasz? – powiedział oburzony blondyn. Gwen szybko otarła łzy i zapytała niepewnie:
- Gab?
- Co się stało z moją księżniczką? – chwycił ją w talii i okręcił.
   Zaczynałem być trochę zazdrosny ale nie pokazałem tego. Gwendylon podeszła do mnie, przytuliłem ją od tyłu splatając palce na jej brzuchu.
- Mam być zazdrosny? – szepnąłem jej do ucha. Zaśmiała się.
- Nie. – odszepnęła – To mój stary przyjaciel, Gabriel. To mój przyszły mąż, Gideon. – uścisnęliśmy sobie dłonie i wróciłem do obejmowania Gwen.
- Nie spodziewałem się że księżniczka która nienawidziła spódniczek wyjdzie za mąż.
- Och, zamknij się. – syknęła Gwendylon i w tym samym momęcie drzwi się otworzyły.
- Jak ty się wyrażasz? – skarciła ją Lucy.
- Oj, mamo. – Gweny przewróciła oczami – To jest Gabriel. To Lucy, moja matka. – przedstawiła ich sobie, Lucy zaprosiła nas do środka. Weszliśmy i rozsiedliśmy się na kanapach w salonie.
- Lucy to twoja matka? – zapytał Gabriel, moja narzeczona pokiwała głową – Przecież ona wygląda jak by była twoją siostrą!
- Aaa, ty nie znasz naszej historii. To było tak…

Gwendylon

   Opowiedziałam wszystko, włącznie z tym że jestem nieśmiertelna. Z każdym zdaniem Gab otwierał coraz szerzej usta.
- A dzisiaj dostałam nową wiadomość. – wtuliłam się mocniej w Gideona.
- Jaką wiadomość? – zaciekawił się Falk.
- Chodź, pokaże ci. – powiedział Gideon i wyszedł razem z wujem.
- Gweny, co było w tej wiadomości? – zapytała Charlotta i usiadła koło mnie.
- Byłam pod prysznicem kiedy usłyszałam jakieś odgłosy. Myślałam że to Gideon, wyszłam z kabiny a na lustrze był napis: „Gdzie jest twoja przyjaciółeczka ? Myślę ze potrzebuje twojej pomocy. A żeby jej pomóc wystarczy ze wbijesz sobie nóż w serce.” – do oczu napłynęły mi łzy.
- Jak mógł coś napisać na lustrze? – zapytał zdezorientowany Gab.
- Czerwoną szminką. – wyjaśniłam.
- Twoją?
- Nie, ja nie używam takich szminek. Do czego zmierzasz?
- Myślę że ktoś próbuje cię zastraszyć.
- To też wiemy. Hrabia chce ją tak wystraszyć żeby popełniła samobójstwo.
- Ale ktoś kto nie pracuje dla hrabi.
- On ma racje. – stwierdziłam – Trzeba przeszukać pokoje, szukajcie jaskrawoczerwonej szminki która wygląda jakby ktoś nią pisał. – wstaliśmy i się rozeszliśmy.
--------------------------------
Przepraszam że taki krótki ale uznałam że to leprze niż nic.
Wika

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 14

Jest krótki i dodany późno, przepraszam za to!
Miłego czytania!

Rozdział 14
Gwendylon

   Bardzo się cieszyłam że Xemerus jest materialny. Siedziałam na kanapie z Gideonem i rozmawialiśmy z Xemim.
- Pozwól się wreszcie nazywać Xemi. – poprosiłam.
- No, nie wiem. – zamyślił się – Pod jednym warunkiem.
- Jakim? – byłam tym bardzo zainteresowana.
- Zdradzicie mi jak będzie miało na imię wasze dziecko.
- Dobra, Edmund. – powiedziałam – Witaj w rodzinie Xemi, od dzisiaj jesteś Xemi de Villiers. – spojrzałam na Gideona, pokiwał głową.
- Będę waszym prywatnym demonem! – krzyknął Xemerus i podfrunął do góry – Aaaaa, zapomniałem! – krzyknął gdy zderzył się z sufitem. Zaśmiałam się razem z moim narzeczonym.
- Gdzie Charlotta? – zapytałam gdy już się opanowaliśmy a Xemi wyszedł z obrażoną miną.
- Nie wiem. Chyba szuka sukienki. – wzruszył ramionami.
- Idę ją poszukać. – mruknęłam. Zajrzałam do jej pokoju nic. Szukałam ją wszędzie, nigdzie jej niebyło i zaczęłam wpadać w panikę. Wróciłam do salonu, wzięłam telefon i wykręciłam numer Charlotty. Po paru sygnałach odezwał się głos mojej kuzynki.
-  Jeśli dzwonisz w miłej sprawie to zostaw wiadomość po sygnale… - rozległ się sygnał, nagrałam się:
- Charlotto, jak tylko włączysz telefon to odzwoń. Martwię się o ciebie. – rozłączyłam się.
- Wątpię żeby odebrała. – powiedziała Lady Arista wchodząc do salonu.
- Wiesz gdzie ona jest?
- Poszła kupić sukienkę na ślub. – doznałam szoku.
- A ty jej na to pozwoliłaś?! – podniosłam na nią głos, , wiedziałam że dostanie mi się za to.
- Nie tym tonem moja panno. I tak, pozwoliłam jej na to. Oczywiście wysłałam ją ze strażnikiem. – popatrzyła na mnie jak na głupią.
- Masz do niego numer?
- Nie, ale Loża powinna mieć. Czekaj, zadzwonię do nich. – wybrała numer – Chcę dostać numer do tego Fincha… Tak… Dobrze… Charlotta nie odbiera… Dobrze, czekamy. – rozłączyła się – Zaraz przyjadą.
- Idę się przebrać. – mruknęłam i poszłam do mojego pokoju.
   Wzięłam z szafy jakieś ubrania i skierowałam się do łazienki. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na brudy. Weszłam do kabiny prysznicowej która natychmiast zaparowała. Ciepła woda działała kojąco na moje nerwy. Zauważyłam jakiś ruch koło lustra.
- Gideonie? – nic – To ty?
   Teraz dźwięk jakby otwieranej szafki.
- Co robisz? – znowu nie odpowiedział. Usłyszałam szczęk zamykanych drzwi.
   Owinęła się szczelnie ręcznikiem gdy wychodziłam z kabiny. Podeszłam do lustra i krzyknęłam. Na lustrze widniał napis, był zrobiony czerwoną szminką a brzmiał on:


Gdzie jest twoja przyjaciółeczka ?
Myślę ze potrzebuje twojej pomocy. A żeby jej pomóc wystarczy ze wbijesz sobie nóż w serce.
Ja zawsze wygrywam!
Szmaragd


   Krzyknęłam jeszcze raz gdy usłyszałam że drzwi się otwierają. Zobaczyłam Gideona i Grace, mój narzeczony podbiegł do mnie i przytulił.
- Co się stało? – zapytała moja „matka”.
- To. – powiedziałam wskazując lustro, wytrzeszczyli oczy.

---------------------------------------------
W poniedziałek powinien być next!
Ps. Czy wolicie żeby ślub Gwendylon i Gideona był spokojny czy żeby wprosił się wiewiór? (piszcie w komentarzach) ☺
Wika

Rozdział 13 i PRZEPRASZAM !!

Po pierwsze: BARDZO WAS PRZEPRASZAM ŻE NIE BYŁO WCZEŚNIEJ ROZDZIAŁU ALE DOPIERO TERAZ UDAŁO MI SIĘ ZAŁADOWAĆ POPRAWNIE STRONĘ (coś jest nie tak z moim Internetem).
Po drugie: W czwartek wyjeżdżam na na wieś do rodziny. Postaram się dodawać rozdziały ale nie wiem czy będę miała czas (wiecie jak jest jak się jedzie do rodziny, a ja jeszcze muszę się opiekować kuzynostwem).
Po trzecie: Wpadłam na bardzo fajny pomysł i teraz będzie trochę więcej Charlotty. ☺
Po czwarte: Dzisiaj powinnam dodać dwa rozdziały. Drugi będzie gdzieś około 20.

Miłego czytania!

Rozdział 13
Charlotta

- Mamo! – scedziłam w pokoju i szukałam w Internecie sukienki na ślub.
- Co się stało? – Lady Arista zajrzała do mojego pokoju.
- Nie umiem znaleźć sukienki! Muszę iść do centrum! – wstałam popatrzyłam na nią robiąc minkę pieska.
- Wiesz że sama nie możesz. Ale porozmawiam z Falkiem, dostaniesz kogoś do ochrony.
- Dziękuje! – wstałam i przytuliłam się do mamy.
- Dla ciebie wszystko, skarbie. – wyszła. Zamknęłam laptopa i ubrałam się w…
 Do torebki schowałam telefon i pieniądze.
   Zeszłam do kuchni, wzięłam jabłko i usiadłam na krześle.
- Charlotto! – po domu rozniósł się krzyk mojej matki. Podeszłam do drzwi.
- Tak?
- Jest już Finch, będzie cię pilnował. – powiedziała przytulając mnie.
- Dobrze, to mogę już iść? – sięgnęłam po parasol.
- Możesz, uważaj na siebie. – zamknęłam za sobą drzwi.
- Panienka Charlotta? – obróciłam się gdy usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
   Miał złote włosy i niebieskie oczy, lekko się uśmiechał. Był dobrze zbudowany i bardzo przystojny… Zaraz, CO? Nie, niemożliwe. W moim życiu było tylko dwóch przystojnych chłopaków, Gideon i Gabriel.
- Gab? – przyjrzałam się jego twarzy, te same rysy twarzy. Tak, to on!
- Char? – użył mojego przezwiska sprzed  czterech lat.
- Gab! – rzuciłam się w jego ramiona. Przygarnął mnie do siebie i okręcił nas, gdy mnie postawił lekko się zachwiałam ale mnie przytrzymał.
- Co ty tu robisz? – spytaliśmy jednocześnie, zaśmialiśmy się.
- Choć, pomożesz mi wybrać sukienkę. – pociągnęłam go na ulice. Szliśmy krętymi uliczkami Londynu i rozmawialiśmy.
- No więc, co robisz w Loży? – zapytałam a on trochę posmutniał – Mi możesz powiedzieć. Przez całe życie myślałam że to ja jestem rubinem.
- Więc… Moi rodzice… - głos mu się załamał.
- Spokojnie, co się stało?
- Wypadek samochodowy. – wykrztusił. Stanęłam zakrywając dłonią usta.
- Tak mi przykro. – wyszeptałam i przytuliłam go.
- Już się z tym pogodziłem. – powiedziała kiedy się od siebie odsunęliśmy – Właśnie dlatego musiałem wyjechać. – westchnął – Później mieszkałem u ciotki, w Hiszpanii. Jej mąż jest jednym z wyżej postawionych w Loży, zaproponował że znajdzie mi prace więc się zgodziłem. – wzruszył ramionami – No i tak się znalazłem pod twoim domem. Powiedziałaś coś takiego czego nie rozumiem.
- Co? – popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
- Jak to myślałaś że jesteś rubinem? – zmarszczył brwi.
- Nie słyszałeś tej historii? – pokręcił przecząco głową – Więc, byłam szkolona do podróży w czasie. Ale pewnego dnia do Loży przyszła Grace z Gwendylon…
- Z tą Gwendylon? – zapytał zdziwiony.
- Moją kuzynką. – zauważyłam mój ulubiony sklep – Choć, tutaj. – złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę sklepu. Odprawiłam sprzedawczynie która chciała pomóc i podeszłam do wieszaków, kontynuowałam opowieść – Przyszły do Loży i oznajmiły że to Gwen jest rubinem. Później zaczęła się przenosić w czasie a ja ją uczyłam. – wzruszyłam ramionami.
- Przecież ty jej nienawidziłaś. – zdziwił się.
- Dopiero jak dowiedziałam się że jest w ciąży to ją pol… - gwałtownie mi przerwał.
- Ona jest w ciąży?! – podniósł głos.
- Cii, tak jest w ciąży a w sobotę bierze ślub.
- Z kim? – zaciekawił się.
- Z Gideonem de Villiers, diamentem. Chcesz przyjść na ślub? Mógłbyś przyjść ze mną.
- Nie masz żadnego adoratora? – zaśmiał się. Naburmuszyłam się.
- Idę przymierzyć sukienki, poczekaj na mnie. – kiwnął głową. Weszłam do przymierzalni.
   Jaki on kiedyś był słodki… Kiedyś byliśmy nierozłączni, najlepsi przyjaciele w całej szkole. Później wyjechał, nawet się nie pożegnał. Miałam małego doła, czułam się jakby ktoś zabrał mi jakąś ważną część ciała. Że bez niej niemożna żyć, jedynym miejscem w którym zapominałam o tym że wyjechał, zostawił mnie bez pożegnania, była Loża. Spędzałam tam każdą wolną chwile i uczyłam się coraz więcej i więcej, dlatego jestem tak dobrze wytrenowana.
   Spojrzałam w lustro, miałam na sobie szarą sukienkę. Była obcisła ale wyglądała bardzo elegancko, nawet zbyt elegancko. Zdjęłam ją i ubrałam drugą, była idealna…


   Wyszłam z przymierzalni i podeszłam do Gabriela. Stał do mnie tyłem więc klepnęłam go w ramie. Odwrócił się, gdy popatrzył na mnie dostrzegłam w jego oczach dziwny błysk.
- I jak? – okręciłam się według własnej osi.
- Piękne. – wyszeptał.
- Dziękuje. – pocałowałam go w policzek.
- Za co?
- Za to że wróciłeś. – wyszeptałam i weszłam do przebieralni.

J

   Zapłaciłam za sukienkę i już mieliśmy wracać kiedy Gabriel zaproponował żebyśmy poszli na lody, zgodziłam się.
   Siedzieliśmy w przytulnej kawiarence, ja zamówiłam lody orzechowe a Gab, czekoladowe.
- Gdzie mieszkasz? – zapytałam.
- Ciotka wykupiła mi niedaleko kawalerkę. – przez chwile nic nie mówiliśmy aż w końcu się odezwał – Czyli co, jestem twoim prywatnym ochroniarzem?
- Tak, chyba tak. – zaśmiałam się.
- Mi się to podoba. – dalej rozmawialiśmy o tym co się działo kiedy go nie było.

J

   Wychodziliśmy z kawiarni kiedy objął mnie ramieniem. Była trochę zdziwiona ale wtuliłam się w niego co wywołało jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. Doszliśmy do domu, zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
- Szkoda że musimy się już pożegnać. – wyszeptał.
- Nie musimy. – pocałowałam go w policzek. Gdy się odsuwałam złapał moją twarz dłońmi i zmusił żebym popatrzyła na niego. Zbliżył swoją twarz do mojej tak że dzieliły nas może… dwa centymetry. Pragnęłam żeby przestrzeń między nami zniknęła.
- Mogę? – zapytał szeptem, kiwnęłam głową. Nasze usta zetknęły się ze sobą, przylgnęłam do niego bardziej i zaczęłam oddawać pocałunek. W tym momencie drzwi otworzyła…

------------------------------------
Jeszcze raz przepraszam za to że nie było rozdziału!
Mam nadzieje że nie będzie wam przeszkadzać jeśli zamiast opisywać stroje będę dodawać obrazy (w opisach ciuchów nie jestem najlepsza).
Tak jak pisałam wcześniej, jest więcej Charlotty. Mam nadzieje że się spodobał!
Ps. Gabriel to nie jest zwykły chłopak.
Wika

wtorek, 24 marca 2015

Liebster Award !!

Jestem bardzo wdzięczna za następną nominacje!
Nominowała mnie paulina patrycja (jej blog), bardzo ci dziękuje!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Pytania:

1. Dlaczego taka tematyka bloga?
- Bo kocham te książki!

2. Jakie są twoje ulubione lody?
- Pistacjowe i bakaliowe.

3. Masz jakieś ulubione zwierze (EGZOTYCZNE)?
- Delfin (jeśli można go nazwać egzotycznym zwierzęciem)

4. Jak by wszystkie książki były rzeczywistością to, do jakiej grupy byś chciał/chciała należeć?
- Fantastyka (jeśli o to chodzi)

5. Jaki jest twój ulubiony film?
- Niezgodna.

6. Bogactwo czy prawdziwa miłość?
- ♥ Prawdziwa miłość ♥

7. Co robisz w wolnym czasie?
- Czytam, pisze i jeżdżę na rowerze.

8. Truskawki czy maliny?
- Truskawki.

9. Biały czy czarny?
- Zawsze razem lub szary. Nigdy nie dziele przeciwieństw.

10. Dobra książka czy ploteczki z przyjaciółkami?
- Zdecydowanie książka.

Nie wiem czemu paulina nie dała jedenastego pytania ale trudno.
---------------------------------------------

Nie będę nikogo nominować bo nominowałam na drugim blogu.
Wika

Rozdział 12b

Druga część rozdziału 12 jest do waszej dyspozycji!
Miłego czytania!

Rozdział 12b
Gwendylon

- Kim są twoi rodzice i ile masz lat? – zapytał mój narzeczony.
- Gwendylon i Gideon de Villiers’owie, to moi rodzice. Mam jeszcze młodszą siostrę, Dominikę. Jesteście bardzo podobni do rodziców, kim jesteście? – przyjrzał nam się uważnie.
- Wygląda na to że jesteśmy twoimi rodzicami, tyle że młodszymi. Jak się tu przeniosłeś? – zapytał Gideon.
- Byliśmy akurat w odwiedzinach u babci, dziwnie się poczułem i mama kazała mi się położyć. Wszedłem do tego pokoju i zalała mnie fala fioletowego światła, później znalazłem się tu. – wzruszył ramionami.
- Ile masz lat? – zapytałam, bałam się tej odpowiedzi.
- Szesnaście. – spuścił wzrok – O nie, znowu.
- Co się dzieje? Masz mdłości? Tak? – podbiegłam do niego, owinięta w prześcieradło.
- Tak, jest tak samo jak wcześniej.
- Zaraz przeniesiesz się do swoich czasów, rozumiesz? – pokiwał głową – Masz wszystko opowiedzieć mamie, powiedz że widziałeś rodziców trzy dni przed ślubem. Pamiętaj że cię kochamy! – Niewinem czy usłyszał ostatnie zdanie bo już się rozpłynął.
- Co zrobimy? – zapytał Gideon, przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Musimy znaleźć jakiś sposób żeby mógł się bezpiecznie przenosić w czasie. – westchnęłam – Przynajmniej wiemy że będzie zdrowy, mi podoba się Edmund.
- Podoba ci się twój syn bardziej od przyszłego męża? – uniósł brew.
- Nie, głuptasie. – zaśmiałam się – Chodzi o imię, podoba ci się?
- Tak, przypomina mi się taka książka… Jak ona się nazywała?
- „Lew, Czarownica i Stara Szafa”?
- Tak! Wiesz że czytałem ją kiedy pierwszy raz przeniosłem się w czasie? – zachichotałam.

J

   Siedziałam na kolanach mojego narzeczonego i rozmyślałam, co mamy zrobić?
- Co my teraz zrobimy? – zapytałam po raz kolejny.
- Musimy powiedzieć Loży, może pomogą nam znaleźć odpowiedź w jakiś starych zapiskach hrabiego.
- Dobrze. – zamyśliłam się – Ale kim on jest?
- Naszym synem. – położył rękę na moim brzuchu, uśmiechnęłam się.
- Nie o to mi chodzi. Ja jestem rubinem, ty diamentem, a on, kim?
- Powiedział że zalało go fioletowe światło, pamiętasz? – pokiwałam głową – Ja mam zawsze białe światło, a ty czerwone. To wiąże się z tym jakimi jesteśmy kamieniami. Jaki jest fioletowy kamień szlachetny?
- Trzeba zawołać Lesli i Raphela, chce żeby oni o tym wiedzieli. – Gideon pokiwał głową i wyszedł.

Gideon

   Wyszedłem z pokoju i udałem się do pokoju Raphela. Zapukałem, nic. Spróbowałem jeszcze raz ale dalej nic. Otworzyłem drzwi i doznałem szoku. Cała pościel była rozłożona na ziemi, wyglądała jakby ktoś specjalnie przykrył podłogę.
- Raphel!!! – wydarłem się. Przybiegł  z Lesli – Mógłbyś mi wytłumaczyć, co tu się stało?!!
- Tego nie było jak wychodziliśmy. – usprawiedliwiła go dziewczyna.
- Co się stało? – Gwendylon przepchała się koło mnie i podbiegła do okna. Upadła na kolana przed czymś czego my nie widzieliśmy, zakryła usta dłonią i wydała z siebie dźwięk jakby się dławiła.
- Gweny, co jest? – Lesli podeszła do niej. Ja i bój młodszy brat staliśmy jak sparaliżowani.
- Xemi, proszę nie. – wyszeptała i położyła rękę na powietrzu – Czuje go! Mogę go dotknąć! – powietrze pod jej palcami zaczęło przybierać szarą barwę. Po chwili zobaczyłem zarys kamiennego gargulca. Podbiegłem do niego.
- Boże. – szepnąłem gdy dotknąłem gładkiego, zimnego kamienia. Xemerus zaczął się robić bardziej wyrazisty i po chwili widziałem go w pełnej krasie.
- To jest Xemerus? – zapytała Lesli.
- Tak. – szepnęła Gwen i po jej policzku spłynęła łza szczęścia. Demon zaczął się ruszać i po chwili stanął na nogi.
- Co się tak gapicie?! – pofrunął do góry i zderzył się z sufitem – Aaa, a to co? – popatrzył na moją narzeczoną. Uśmiechnęła się i powiedziała:

- Jesteś materialny, wszyscy cię widzimy i żyjesz! – przytuliła go.

------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba!
Wika

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 12a

Połowa rozdziału jest do waszej dyspozycji. ☺

Rozdział 12
Gideon

   Dzisiaj widziałem mojego synka, jak się cieszę. Jestem taki szczęśliwy że nie mogę przestać się uśmiechać.
- Czemu się tak uśmiechasz? – zapytał Nick. Siedziałem na kanapie z Caroline i Nickiem, oglądaliśmy jakąś bajkę. Szczerze, to się nudziłem i wolałbym być teraz z Gwendylon ale przymierza suknie i nie mogę jej zobaczyć.
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami.
- Nareszcie. – westchnęła Gwen wchodząc do pokoju.
- Co się stało? – zapytałem kiedy usiadła obok.
- Twoja matka chce mnie zagadać na śmierć. – zaśmiałem się – To nie jest śmieszne! – oburzyła się moja przyszła żona.
- Dobrze, dobrze. Wole cię nie denerwować. – objąłem ją ramieniem, wtuliła się we mnie i zamruczała – Nie rób tego. – ostrzegłem szeptem.
- Tego? – znowu zamruczała.
- Przestań, tu są dzieci. – syknąłem.
- To choć na górę, tam możemy być sami. – uśmiechnęła się figlarnie.
- Niech ci będzie. – wstaliśmy i ruszyliśmy do schodów kiedy zawołała nas Caroline.
- Gdzie idziecie?
- Na górę. – odpowiedziałem.
- A co będziecie robić? – zapytał Nick odwracając się do nas przodem.
- Nie twoja sprawa. – warknęła Gwen i pociągnęła mnie do góry – Radzę nie wchodzić na górę przez najbliższą godzinę! – krzyknęła i wciągnęła mnie do pokoju.

J
Gwendylon

   Leżałam z głową na obojczyku Gideona który bawił się moimi włosami.
- Wierz że cię bardzo kocham? – zapytałam i podniosłam się na łokciach.
- Wiem, pani de Villiers. – wyszeptał do mojego ucha, zaśmiałam się.
- Jeszcze nie mam obrączki na palcu.
- Już niedługo. – chwycił moją prawą dłoń, obrócił wewnętrzną stroną do ust i pocałował.
- Jakisz pan nieokrzesany, panie de Villiers. – znowu zachichotałam.
- Jak pani może zgadzać się na to żeby wziąć ślub z takim człowiekiem jak ja? – zapytał ze śmiechem.
- Po prostu bardzo pana kocham. – pocałowałam go namiętnie.
- Mama?! – obróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam chłopaka niewiele młodszego ode mnie.
   Miał czarne włosy i niebieskie oczy, patrzył się na mnie ze zdziwieniem. Czy to będzie mój syn? Zakryłam się kołdrą i spytałam:
- Kim jesteś?
- Jestem Edmund de Villiers. – popatrzyłam zszokowana na Gideona.
-----------------------------------------
Resztę wstawię jutro!
Wika

Liebster Blog Award


Bardzo dziękuje paulina patrycja (jej blog) za nominacje do Liebstera!
☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺☺
Pytania:

1. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
- Wiosna!

2. Masz jakieś ulubione zwierze, a jeśli tak to jakie?
- Delfiny.

3. Czego oczekujesz od przeznaczenia?
- Niczego, jak ma być tak będzie.

4. W jakiej książce chciał/ła się znaleźć (Poza DA)?
- "Trylogia czasu"

5. Co cię najbardziej denerwuje?
- Mój kochany piesek!

6. Co lubisz robić w wolnych chwilach?
- Czytać i pisać.

7. Jakiego zespołu muzycznego najczęściej słuchasz?
- Nie mam swojego ulubionego, słucham to co mi się spodoba.

8. Masz rodzeństwo?
- Nie mam.

9. Starszy brat czy młodsza siostra?
- Jak bym już musiała to młodszą siostrę.

10. Jaki jest twój ulubiony dzień tygodnia?
- Piątek.

11. Dlaczego założyłaś/łeś bloga?
- Spodobało mi się prowadzenie mojego pierwszego bloga i postanowiłam spróbować z drugim.
-------------------------------------------

Nie będę nikogo nominować bo na drugim blogu dostałam tą samą nominacje i tam podałam pytania i linki.
---------------------------------------------

Ps.  Co wolicie, dzisiaj połowa rozdziału a jutro druga czy jutro cały rozdział?
Wika

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 11

Rozdział dedykuje wszystkim którzy czytają mojego bloga a w szczególności paulina patrycja za wszystkie miłe komentarze. ☺
Miłego czytania!

Rozdział 11
Gwendylon

   Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego, rozkoszowałam się jego obecnością i tym że jestem bezpieczna. Popatrzyłam na zegarek, dopiero siódma. Pocałowałam Gideona w policzek i wstałam. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Zeszłam na dół, do kuchni. Usiadłam na krześle i zaczęłam obgryzać jabłko kiedy zauważyłam karteczkę na stole. Zaciekawiona otworzyłam ją i przeczytałam:




   Z przerażenia krzyknęłam. Co ja teraz zrobię? On grozi mojej rodzinie! Boże, pomóż!
- Gwendylon, co się stało? – usłyszałam pytanie Charlotty.
- Ja… Ja… -jąkałam się, podałam jej karteczkę.
- Ale tu nic nie ma. Gwen, jesteś pewna że coś tu było? – popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
-Tak jestem pewna. – zaczynało brakować mi powietrza.
- Co tu się dzieje? – do kuchni weszła Lucy – Gwendylon, co ci jest? – popatrzyła na mnie z troską.
- Duszno… duszno mi. – zdołałam powiedzieć. Charlotta i moja mama wzięły mnie pod ramiona i zaprowadziły na kanapę.
- Połóż się tutaj. – powiedziała Lucy – Charlotto zostań z nią a ja pójdę po wodę.
   Wyszła i w tym samym momęcie do salonu wszedł Gideon. Popatrzył zdziwiony na mnie i podszedł szybkim krokiem.
- Co się stało? – zapytał i uklęknął koło mojej twarzy – Wszystko dobrze?
- Nie, nie jest dobrze. Charlott, pokaż mu list. – posłusznie dała Gideonowi list.
- Ale to nie możliwe. Gdzie był ten list? – widać było że jest zdenerwowany.
- Znalazłam go na stole w kuchni. – po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, mój narzeczony otarł je kciukiem.
- Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze. – szepnął i przytulił mnie.
- Nikt dzisiaj nigdzie nie wychodzi. – ogłosiłam.
- Dobrze, ale my musimy jechać do Loży. – pokiwałam głową na zgodę. Wróciła mama i podała mi szklankę z wodą.
- Zrobię ci śniadanie. – zaoferowała gdy podałam jej pustą szklankę.
- Zaraz po śniadaniu jedziemy do mojego wuja. – powiedział Gideon i pomógł mi wstać.
- Ja jestem na dzisiaj umówiona z doktorem, więc jak już tam będziemy to możemy do niego iść. – zaproponowałam.
- Dobrze, ale teraz choć coś zjeść.

J

   Wysiedliśmy z samochodu pod budynkiem Loży, weszliśmy po schodach i poszliśmy do Falka. Siedział w swoim gabinecie i przeglądał jakieś papiery. Usiadłam na krześle a Gideon stanął za mną i położył mi ręce na ramionach.
- Dzień dobry, co was do mnie sprowadza? – zapytał Falk.
- Nie taki dobry, przyjechaliśmy bo Gweny znalazła list od szmaragdu. – powiedział Gideon.
- Co? Ale przecież to nie możliwe! – wstał i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu – Gdzie znalazłaś ten list?
- Na stole w jadalni, nie był zaadresowany ale hrabia pisze tylko do mnie. – wzruszyłam ramionami.
- Macie ten list?
- Oczywiście! – Gideon podał kartkę wujowi.
- Ale tu nic nie ma. – przyjrzał się dokładnie – To na pewno ta kartka?
- Tak, no przecież tu pisze… - Gideon przeczytał list.
- Może tylko podróżnicy widzą ten atrament? – zastanawiał się głośno Falk.
- Nie, Lucy też nie widziała pisma. – powiedziałam.
- Co różni was od innych podróżników? – przyjrzał nam się uważnie.
- Może to… - popatrzyłam na Gideona a on kiwnął głową na zgodę – że jesteśmy nieśmiertelni?
- Co?!! – oczy wyszły mu na wierzch – Co? – powtórzył nieco ciszej.
- Jesteśmy nieśmiertelni, mamy to sprawdzone. – powiedziałam.
- Tak, pamiętasz jak Gweny prawie umarła od szpady? – pokiwał głową – Ona w zasadzie umarła a potem wróciła do żywych. – uśmiechnął się blado.
- Rozumiem że ona, w końcu jej rodzicami jest dwójka podróżników. Ale dlaczego ty? – zwrócił się do Gideona.
- Gdy hrabia zamknął was wszystkich w Smoczej Sali ja byłem u Lucy i Paula. Wtedy kazali mi wypić ten cały kamień filozoficzny, gdy wróciłem do rzeczywistości hrabia już na mnie czekał z pistoletem. Chciał żeby Gwendylon zabiła siebie a wtedy darował by mi życie, strzelił mi parę razy w pierś ale przeżyłem. To znaczy że ten proszek zadziałał. – uśmiechnął się do mnie.
- A skąd mieliście kamień filozoficzny? – spytał podejrzliwie Falk.
- Znaleźliśmy w moim domu drugi chronograf, zamknęliśmy krąg i zabraliśmy proszek. – wzruszyłam ramionami.
- Dobrze dzieci, podwoje straże przy twoim domu. Idźcie już, muszę to przemyśleć. – powiedział wuj Gideona a my wyszliśmy.
- To teraz jeszcze do doktora. – powiedziałam i zapukałam do drzwi gabinetu lekarskiego.
- Proszę! – usłyszałam i popchnęłam drzwi, weszłam do środka – A, to ty, Gwendylon. Siadajcie. – usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko biurka.
- Miałam dzisiaj zgłosić się na USG. – powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, tak. Dobrze że przyprowadziłaś Gideona. – uśmiechnął się ciepło do mojego narzeczonego – Specjalnie dla ciebie sprowadziłem odpowiednią aparaturę. Połóż się tutaj.
   Położyłam się na leżance i odsłoniłam brzuch. Zaczęło się badanie…
- Niemożliwe, niemożliwe. – powiedział doktor.
- Ale co jest niemożliwe? – zaniepokoiłam się.
- Przypomnij mi, który to miał być tydzień? – popatrzył na mnie zdziwiony.
- Około piętnastego. O co chodzi?
- Jestem pewien że tak powinno być ale… - przerwał i spojrzał na Gideona.
- Niech pan dokończy! – zaczynałam coraz bardziej panikować.
- Z badania wynika że jesteś w dwudziestym tygodniu ciąży.
- Co? – teraz odezwał się Gideon.
- Tak wynika z badania ale powinno być inaczej. Co was odróżnia od Lucy i Paula? – zmarszczył brwi.
- To że jesteśmy nieśmiertelni. To ma być powód tego że moje dziecko rozwija się szybciej?!
- Na to wygląda. – mruknął doktor White.
- Dobra, czy wszystko w porządku? – zapytałam.
- Tak, muszę zrobić ci jeszcze kilka innych badań. Popatrz. – przesunął ekran komputera tak że zobaczyłam moje malutkie dziecko które ssało kciuk, był taki malutki.
   Nie wiem co wtedy poczułam, chyba ogromne szczęście. Cieszyłam się że moje dziecko jest zdrowe i bezpieczne, no może nie całkiem.
   Gdy wracaliśmy Gideon nawet na chwile nie przestawał się uśmiechać.
------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba. Musieli wyznać im prawdę.
Następny rozdział powinien być w poniedziałek ale nie wiem czy mi się uda więc jakby się nie pojawił to będzie we wtorek!
Wika

środa, 18 marca 2015

Rozdział 10

Prosiły mnie już dwie osoby o to żeby rozdział był szybciej więc się postarałam. Miłego czytania!

Rozdział 10
Gideon

   Musiałem wszystko opowiedzieć bo Gweny nie miała na to siły. Teraz siedzieliśmy na kanapie w salonie, w dawnym domu Gwendylon.
   Martwiłem się o nią, odkąd wyszliśmy z tego magazynu nic nie powiedziała tylko płakała. Nie odeszła ode mnie na krok, gdy tylko proponowałem jej żeby poszła się przespać od razu kręciła głową i jeszcze mocniej wtulała się we mnie. Nie ukrywam że mi to pasuje, nie chcę spuszczać jej z oczu.
- Gideonie, proponuje żebyście dzisiaj spali tutaj, dobrze? – zaproponował wuj Falk.
- A co z Raphelem?
- Też może tu zamieszkać, oczywiście jeśli się zgodzisz. – powiedziała lady Arista. Od kiedy dowiedziała się że ja i Gweny bierzemy ślub zrobiła się dużo milsza dla wszystkich.
- A czy mógłby ktoś zadzwonić do Lesli? Wydaje mi się że teraz jest potrzebna. – popatrzyłem smutno na mojego aniołka. Zasnęła z głową na moim obojczyku – I myślę że lepiej będzie jeżeli ona przywiezie jakieś rzeczy dla Gwen. – wszyscy popatrzyli na mnie ze zrozumieniem. Grace podeszła do mnie.
- Może lepiej zanieść ją do łóżka?
- Myślę że tak. – zacząłem się podnosić i w tym samym momencie Gwendylon otworzyła oczy.
- Gdzie idziesz? – zapytała sennym i słabym szeptem.
- Zaniosę cie do łóżka. – już chciałem ją podnieść ale pokręciła głową. Usiadłem koło niej i wpatrzyłem się w te piękne oczy – To ja zadzwonię po mojego brata. – wyjąłem telefon i wykręciłem numer. Po trzech sygnałach odebrała Lesli.
- Co jest? Rah, przestań! Rozmawiam z twoim bratem!
- Widzę że dobrze się bawicie. Macie zaraz tu przyjechać. A, i zabierzcie jakieś ciuchy dla nas bo pobędziemy tu przez jakiś czas.
- Przeprowadzacie się do rodziny Gwendylon? – zapytał Raphel.
- Ty też! – rozłączyłem się i schowałem telefon – Już nie trzeba dzwonić do Lesli, jest u nas. Zaraz przyjadą.
   Gwendylon popatrzyła ponad moim ramieniem i uśmiechnęła się, odwróciłem się ale nic nie zobaczyłem.
- Nie jestem fontanną pokojową. – powiedziała Gweny. Popatrzyłem na nią zdziwiony – Xemerus wrócił. – wyjaśniła.
- Xemi, rozśmiesz ją. – powiedziałem i zostałem ochlapany wodą – Ale, dlaczego ja? – popatrzyłem na moją narzeczoną, śmiała się i podawała mi chusteczki. Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie ją pocałowałem.
- Wariacie, będę cała mokra. – popatrzyła na żyrandol – Demonie Xemerusie, natychmiast przestań śpiewać bo ogłuchnę! – wszyscy zaczęliśmy się niekontrolowanie śmiać. Po chwili dołączyła do nas Gweny, śmialiśmy się aż do pokoju weszła Lesli.
- Co wam się stało?! – krzyknęła oburzona.
- To tylko Xemerus. – powiedziała rozpromieniona Gwendylon – Nie! Zostaw Raphela! Xemerusie!
- Co on chce zrobić? – zapytałem.
- Stwierdził że bracia powinni wyglądać tak samo i poleciał ob… - nie dokończyła bo przerwał jej krzyk.
- Aaaaa!!!! Tan dom jest nawiedzony!! Ja się tu nie wprowadzam! – krzyczał mój młodszy brat wchodząc do salonu. Był cały mokry i ciągnął dwie walizki. Wszyscy wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem.

J
Gwendylon

   Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę a potem ciotka rozdała nam pokoje. Wszystkie na trzecim piętrze, ja i Gideon mamy mieszkać w moim dawnym pokoju, Raphel ma być w pokoju na końcu korytarza.
   Przebrałam się i zeszłam na obiad. Przy stole brakowało jeszcze tylko cioci Mady, on zwykle się spóźnia. Usiadłam między Gideonem a Caroline która była nim zafascynowana.
- Mamo, mogę iść na lody? – zapytał w pewnym momencie Nick. Widelec wypadł mi z ręki, zrobiłam głęboki wdech.
- Sam nigdzie nie pójdziesz. – powiedziałam ostro. Wiedziałam że wszyscy nas obserwują ale nie przejmowałam się tym.
- Ale dlaczego? – wyglądał jakbym właśnie dała mu najgorszą kare na świecie.
- Gweny, spokojnie. Przecież może pójść z nami, Caroline też chcesz iść?
- Pewnie. – pisnęła a ja się trochę odprężyłam.
- Przepraszam że tak na ciebie naskoczyłam, Nick. – szepnęłam.
- Nic nie szkodzi, siostra. – odszepnął.
   Resztę obiadu spokojnie rozmawialiśmy.
-------------------------------------
Jest trochę nudny ale mam nadzieje że się spodoba.
Ps. To jest rozdział który powinien być jutro więc następny będzie dopiero w sobotę!
Ps.2 Jeśli chcecie muzykę na tym blogu to napiszcie mi jakie utwory (czekam do soboty).
Wika