sobota, 7 marca 2015

Rozdział 4

Po pierwsze chce przeprosić że ciągle poszę Gwendylon zamiast Gwendolyn. Ale tak się przyzwyczaiłam i tak będę dalej pisać. Mam nadzieje że to nie problem.
Po drugie przepraszam za to że upodobniłam tego bloga do mojego drugiego. Ale nie mogłam się powstrzymać do wyobrażenia sobie miny Charlotty.

Rozdział 4
Gwendylon

   Weszłam do gabinetu i rozejrzałam się. Na krześle przy biurku siedział doktor White i oglądał jakieś papiery.
- Dzień dobry. – powiedziałam i dopiero teraz mnie zauważył.
- Co cię do mnie sprowadza, Gwendylon? – pokazał żebym usiadła i tak zrobiłam.
- Od paru dni dziwnie się czuje… - opowiedziałam mu wszystko a on siedział zamurowany.
- Gwendylon jesteś pewna że to wszystkie objawy?
- Tak. O co chodzi? – spytałam trochę przestraszona.
- Połóż się tutaj a ja cię zbadam. – po godzinie badania… Właśnie dlaczego aż tak długo? – Dobrze że jesteś już pełnoletnia. – powiedział pod nosem.
- O co chodzi? Czy może mi pan wreszcie powiedzieć o co tu chodzi? – już byłam wściekła.
- Gwendylon… Jak ja mam ci to powiedzieć?
- Najlepiej prosto z mostu! – już teraz prawie krzyczałam.
- Jesteś w ciąży.
- Co!!! – tego się nie spodziewałam - Jakim cudem, przecież się zabezpieczaliśmy. Jak to możliwe?
- Czasami zabezpieczenia nie wystarczają. – powiedział cicho. Wstał i podszedł do mnie – To dziecko Gideona, prawda? – pokiwałam głową. Przytulił mnie do siebie a ja zaczęłam płakać w jego koszule. Dobrze że się nie malowałam.
   Po tej sprawie z hrabią stał się bardziej opiekuńczy w stosunku do mnie i w ogóle milszy. Po dłuższym czasie oderwałam się od niego i zapytałam:
- A czy wszystko w porządku?
- Tak. Wszystko jest dobrze.
- Proszę nikomu nie mówić. – powiedziałam gdy byłam już przy drzwiach.
- Jeśli sobie tego nie życzysz to nikomu nie powiem ale Loża powinna wiedzieć.
- Powiem im później. Może mama ze mną przyjdzie. Jak ja jej to powiem? – ostatni zdanie powiedziałam do siebie. Wyszłam i udałam się na epilepsje.

Po trzech godzinach...

   Limuzyna odwiozła mnie do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Teraz sobie przypomniałam że nikogo nie ma. Ciocia Maddy, Carolin i Nick poszli na jakąś zabawę. Grace wyjechała w sprawach służbowych a reszta była w teatrze. Osunęłam się po ścianie obok drzwi i zaczęłam szlochać. Po pewnym czasie chyba zasnęłam…

J

   Obudziło mnie lekkie potrząsanie mojego ramienia i jakiś szept. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Charlotte. Oprzytomniałam od razu, zerwałam się z podłogi.
- Gweny, co się stało? – usłyszałam pytanie zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam Gideona.
- Jakim prawem w ogóle się do mnie odzywasz? – zapytałam ostro.
- Gwendylon proszę… - nie dokończył bo mu przerwałam.
- Nie. Nie będę cię słuchać. Zostaw nas w spokoju. – uświadomiłam sobie że powiedziałam nas i przytknęłam ręce do ust. Chciałam uciec ale moja droga kuzynka mnie zatrzymała.
- Jakich "was"? – zapytała i popatrzyła na mój brzuch – Ukrywałaś to? Przez cały czas? No tak. Ta cała choroba… To była przykrywka. Ciekawa jestem co powiedzą rodzice gdy się dowiedzą.
- O co tu chodzi? – dopytywał się Gideon zza moich pleców.
- Jemu też nie powiedziałaś? Oj nie ładnie. On też ma w tym swój interes. Chyba że…

- Charlotto zamilknij. Nikomu nic nie powierz. I tak on ma w tym swój interes. A teraz przepuść mnie. – do oczu zaczęły napływać mi łzy. Ona jednak mnie nie chciała przepuścić. Odwróciłam się do Gideona i wrzasnęłam na niego – Jesteś zadowolony?! O to ci chodziło? Żeby znowu doprowadzić mnie do płaczu!! – gdy wyrzuciłam to z siebie kolana się pode mną ugięły. Usiadłam na podłodze i zakryłam twarz rękami. Słyszałam jeszcze jak przychodzi lady Arista i pyta co się stało. Ale odpowiedzi nie usłyszałam bo poczułam się słabo i zapadła ciemność…

Charlotta

   Boże, ona jest z nim w ciąży. Matko jak ja mogłam się tak zachować. Dopiero teraz zrozumiałam że on mnie nigdy nie pokocha. Jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć, on kocha ją nad życie. A ona jeszcze da mu dziecko. Jezu jaki to skomplikowane. Usłyszałam pytanie Gideona ale go zignorowałam.
- Jemu też nie powiedziałaś? Oj nie ładnie. On też ma w tym swój interes. Chyba że…
- Charlotto zamilknij. Nikomu nic nie powierz. I tak, on ma w tym swój interes. A teraz przepuść mnie. – powiedział i chciała przejść koło mnie ale zastawiłam jej drogę. Odwróciła się i wrzasnęłam na niego – Jesteś zadowolony?! O to ci chodziło? Żeby znowu doprowadzić mnie do płaczu!! – usiadła na podłodze i ukryła twarz w rękach. W tym samym momencie do holu weszła moja babcia.
- Co tu się dzieje? Dlaczego ona płacze i siedzi na ziemi? I co on tutaj robi? – zapytała pokazując na Gideona palcem.
- Płacze z powodu swojej „choroby” a on chce się z nią pogodzić. – powiedziałam i podeszłam do babci. Staliśmy w ciszy.
   Nagle Gideon spojrzał przerażony na mnie a później ma Gwen. Też na nią spojrzałam i zobaczyłam że już nie siedzi tylko leży z zamkniętymi oczami. Podbiegłam do niej razem z lady Aristą i zaczęłam nią potrząsać. Nic. Nie ruszyła się nawet o milimetr.
- Dzwoń po doktora!! – krzyknęłam do Gideona. Nagle oprzytomniał i szybko wyjął telefon.

Gideon

   Nadal nic nie rozumiałem ale zadzwoniłem. Po drugim sygnale odebrał Jake.
- Halo. Coś się stało? – zapytał.
- Gwendylon zemdlała. Niech pan przejedzie do jej domu. Natychmiast!! – krzyknąłem i się rozłączyłem.
    Wziąłem Gwen na ręce i zaniosłem do salonu. Położyłem ją na kanapie, ukląkłem koło niej i wpatrywałem się w nią z miłością i czułością. Złapałem ją za rękę i nie zamierzałem puszczać.
   Po jakimś czasie do salonu wszedł doktor i wyprosił wszystkich. Wyszedłem niechętnie. Usiedłem na podłodze w korytarzu i myślałem o Gwen. Co jej dolega? I jaki ja mam w tym udział? O co tu chodzi?
   Zacząłem się denerwować. Wstałem i chodziłem w kółko do póki drzwi się nie otworzyły i wyszedł doktor.
- Musi dużo odpoczywać. Nie mogę wam nic więcej powiedzieć. Zabroniła mi. Do widzenia. – powiedział i udał się do drzwi.
   Dalej nie wiedziałem o co chodzi. Wszyscy weszliśmy do salonu, ja od razu podszedłem do siedzącej na kanapie Gwen. Usiadłem koło niej i zacząłem się w nią wpatrywać. Nie odsunęła się tylko popatrzyła na mnie z lekkim, niepewnym uśmiechem.
- Zanim Charlotta wszystko wam powie, chce porozmawiać z nią i Gideonem na osobności. Moglibyście wyjść? – powiedziała moja ukochana. Wszyscy oprócz nas wyszli – Dlaczego dzwoniłeś do mnie skoro miałeś ją? Po co chciałeś ze mną porozmawiać?
- Bo cię kocham. A poza tym nie jestem z Charlottą i nigdy cię nie zdradziłem. – powiedziałem spokojnie.
- Ja to zrobiłam specjalnie. – odezwała się Charlotta ze skruszoną miną – On wtedy spał a ja wiedziałam że stoisz za drzwiami i mnie obserwujesz. Pocałowałam go w policzek a on wtedy powiedział: Kocham cię, Gweny. Ale ty chyba tego nie dosłyszałaś i wybiegłaś z mieszkania. Przepraszam, czuje się strasznie podle. Jeszcze raz przepraszam. – po jej policzku spłynęła łza którą szybko otarła. Widać że mówiła szczerze.
- Gideonie, czy ty chcesz dalej ze mną być? – zapytała Gwen a w jej głosie słychać było nutkę nadziei.
- Gweny, ja o niczym innym nie maże. Poczekaj. – zacząłem szukać pierścionka który kupiłem już dwa tygodnie temu – Może to nie jest najodpowiedniejsza chwila ale… - ukląkłem przed nią i wyciągnąłem pudełko z kieszeni – Wyjdziesz za mnie?
- Najpierw poczekaj. Jak dowiesz się co mi jest to możesz zmienić zdanie. Zawołasz wszystkich? – ostatnie było skierowane do Charlotty. Kiwnęła głową i wyszła. Schowałem pierścionek i usiadłem obok mojej ukochanej. Objąłem ją ramieniem a ona nie protestowała i wtuliła się we mnie.
- Dobra rozumiem że się pogodzili, ale co jest Gwendylon? – powiedziała Grace wchodząc do pomieszczenia. Była lekko zdenerwowana.
- Usiądźcie. – powiedziała Charlotta i stanęła na środku. Spojżała pytająco na Gwen a ta kiwnęła głową na zgodę – Gwendylon jest w ciąży.
   Zerwałem się z miejsca i popatrzyłem na Gwen. Wszystkich zamurowało, mnie też. Wziąłem ją w ramiona i przytuliłem do siebie.
- Boże. Jak ja się ciesze!! – wykrzyczałem. Chyba wszystkich zdziwiła moja reakcja.
------------------------------------------------
Mam nadzieje że się podoba. Oczywiście to nie koniec problemów. Został jeszcze hrabia ale o tym w następnym rozdziale.
Wika

3 komentarze:

  1. Rozdział zabujczy. Reakcja Gideona na ciążę Gwenny the best ! Nie, żebym nie podejżewała tego co jej jest. :-)
    Błagam cię dodaj jeszcze dziś NEXT!!! Uzależniłaś mnie od tego bloga, co chwlę wchodzę i sprawdzam czy czegoś nie dodałaś.
    Pozdrawiam i weny. <3<3<3
    Błagam dodaj jeszcze dziś NEXT !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, resztę przeczytam później :)

    OdpowiedzUsuń