Rozdział 12
Gideon
Dzisiaj widziałem mojego synka, jak się cieszę. Jestem taki szczęśliwy że nie mogę przestać się uśmiechać.
- Czemu się tak uśmiechasz? – zapytał Nick. Siedziałem na kanapie z Caroline i Nickiem, oglądaliśmy jakąś bajkę. Szczerze, to się nudziłem i wolałbym być teraz z Gwendylon ale przymierza suknie i nie mogę jej zobaczyć.
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami.
- Nareszcie. – westchnęła Gwen wchodząc do pokoju.
- Co się stało? – zapytałem kiedy usiadła obok.
- Twoja matka chce mnie zagadać na śmierć. – zaśmiałem się – To nie jest śmieszne! – oburzyła się moja przyszła żona.
- Dobrze, dobrze. Wole cię nie denerwować. – objąłem ją ramieniem, wtuliła się we mnie i zamruczała – Nie rób tego. – ostrzegłem szeptem.
- Tego? – znowu zamruczała.
- Przestań, tu są dzieci. – syknąłem.
- To choć na górę, tam możemy być sami. – uśmiechnęła się figlarnie.
- Niech ci będzie. – wstaliśmy i ruszyliśmy do schodów kiedy zawołała nas Caroline.
- Gdzie idziecie?
- Na górę. – odpowiedziałem.
- A co będziecie robić? – zapytał Nick odwracając się do nas przodem.
- Nie twoja sprawa. – warknęła Gwen i pociągnęła mnie do góry – Radzę nie wchodzić na górę przez najbliższą godzinę! – krzyknęła i wciągnęła mnie do pokoju.
J
Gwendylon
Leżałam z głową na obojczyku Gideona który bawił się moimi włosami.
- Wierz że cię bardzo kocham? – zapytałam i podniosłam się na łokciach.
- Wiem, pani de Villiers. – wyszeptał do mojego ucha, zaśmiałam się.
- Jeszcze nie mam obrączki na palcu.
- Już niedługo. – chwycił moją prawą dłoń, obrócił wewnętrzną stroną do ust i pocałował.
- Jakisz pan nieokrzesany, panie de Villiers. – znowu zachichotałam.
- Jak pani może zgadzać się na to żeby wziąć ślub z takim człowiekiem jak ja? – zapytał ze śmiechem.
- Po prostu bardzo pana kocham. – pocałowałam go namiętnie.
- Mama?! – obróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam chłopaka niewiele młodszego ode mnie.
Miał czarne włosy i niebieskie oczy, patrzył się na mnie ze zdziwieniem. Czy to będzie mój syn? Zakryłam się kołdrą i spytałam:
- Kim jesteś?
- Jestem Edmund de Villiers. – popatrzyłam zszokowana na Gideona.
-----------------------------------------
Resztę wstawię jutro!
Wika
WTF!!!!
OdpowiedzUsuńTe dziecko musiało wpaść w takim momencie! ;-D Uszkodzisz dziecku psyche!!! Normalnie jak możesz ranić tak Edmunda?
Cały czas się uśmiechałam. Banan z mojej twarzy nie z chodzi nawet teraz.;-D ♥♥♥
Błagam dodaj jeszcze dziś NEXT!!!!!!
PS.
Kocham twojego bloga i dla tego nominuję cię do LBA! Więcej TU:
http://city-immortals.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award.html
Świetny rozdział poprostu genialny. Dodaj jutro jak najszybciej nexta. Plis
OdpowiedzUsuńExtra rozdział ;). Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :). Pozdrowionka :).
OdpowiedzUsuń