poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 6

Mam nadzieje że wynagrodzę wam to że wczoraj nie było rozdziału.

Rozdział 6
Gwardylon

   Następne dwa miesiące przebiegły w miarę normalnie. Przeprowadziłam się do Gideona, jego matka stwierdziła że jesteśmy nieodpowiedzialni i dlatego musi zorganizować nasz ślub. Oczywiście wszyscy traktują mnie jak porcelanową lalkę, nawet na epilepsję nie mogę iść sama.
   Lucy i Paulowi powiedzieliśmy tylko o ślubie. Za jakiś czas na pewno się zorientują że będą dziadkami.
   Ślub ma być za tydzień. Ja nie wiem nawet w co będę ubrana, wszystko załatwia matka Gideona. Szczerze mówiąc, niepodobna mi się to. No ale co mam zrobić?
   Najgorsze jest to że nikt nigdzie nie puszcza mnie samej. Po pierwsze z powodu ciąży a po drugie, jak to mówi Falk: „Za każdym rogiem może czekać na ciebie niebezpieczeństwo, Gwendylon.” Oczywiście chodzi o Wiewióra. Trudno. Muszę przeżyć dopóki go nie znajdą.
- Co chcesz na śniadanie? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Gabriela.
   Siedzę w kuchni i przyglądam się jak robi śniadanie.
- Nie wiem. Wymyśl coś. – wzruszyłam ramionami – Kiedy jedziemy do Loży?
- Za godzinę mamy się stawić do chronografu, ale prosili żebyśmy przyjechali wcześniej bo mają do nas ważną sprawę.
- Wiesz o co może chodzić?
- Nie. Mówili coś o przebaczeniu twoim rodzicom, czy coś takiego. Dokładnie nie wiem. – westchnęłam. Postawił przede mną talerz pełen naleśników.
- Smacznego. – powiedział i się uśmiechnął.
- Chyba żartujesz. Ja tyle nie zjem.
- To zostawisz Raphelowi. – wzruszył ramionami. Zjadłam dwa naleśniki ( to i tak było dla mnie dużo ) i poszłam się przebrać. Ubrałam błękitną tunikę, czarne legginsy i czarne trampki. Wyszłam z sypialni, przy drzwiach już czekał mój ukochany. Trzymał kluczyki w ręce.
- Gotowa? – zapytał.
- Gotowa, jeśli i ty. – wyszliśmy a ja poczułam że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się w stronę zaułka ale nikogo nie zauważyłam. Wsiedliśmy do samochodu i resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
   Gideon podał mi rękę gdy wysiadałam. Poszliśmy prosto do Smoczej Sali. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zamarłam.
 Na kanapie siedzieli Paul i Lucy, a obok stał dziecięcy, niebieski wózek. Podbiegłam do mamy i rzuciłam jej się na szyje.
- Mama. Kocham cię. – w moich oczach pojawiły się łzy – Ale jak…? Skąd wy tu się wzięliście?
- Wygląda na to że twój brat nas przeniósł. – uśmiechnęła się lekko. Podeszłyśmy do wózka i zobaczyłam małego chłopczyka z kilkoma rudymi włoskami – A ty nie chcesz mi czegoś powiedzieć? – powiedziała ostro i spojrzała na mój brzuch na którym nieświadomie położyłam rękę.
- Och, mamo… Porozmawiamy o tym w domy. Dobrze? – kiwnęła.
- A ze mną to się nie przywitasz? – usłyszałam oburzonego Paula. Podeszłam i cmoknęłam go w policzek.
- Dzień dobry. – uśmiechnęliśmy się.
- Nasz rubin i diament idą na epilepsje a wy na nich poczekacie, dobrze? – wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i ja z Gideonem wyszliśmy.

J

- Domyśliła się. – szepnęłam kiedy znaleźliśmy się w roku 1905.
- Czego? Kto? – zapytał zdezorientowany.
- Lucy, tego że jestem w ciąży. Paul cię zabije. – zachichotałam – On jest bardzo zasadniczy.
- Nie może mnie zabić bo wtedy nie będziesz miała męża. – uśmiechnął się chytrze.
   Resztę czasu spędziliśmy na rozmowie o neutralnych tematach i całowaniu się (to drugie bardziej mi się podobało). Następnie zabraliśmy moją rodzinę i pojechaliśmy do mojego dawnego domu.
   W salonie spotkaliśmy Charlottę i ciotkę Glende. Obydwie wybałuszyły oczy patrząc na mojego brata.
- O co tu chodzi? – zapytała ciotka.
- Wiesz ciociu…
----------------------------------------
No i jak? Podoba się?
Wika

5 komentarzy:

  1. ,Rozdział bardo mi się podoba. <3 Czekałam na niego cały dzień. Co chwila sprawdzałam czy czegoś nie dodałaś. Mam tylko taką małą uwagę, napisałaś;

    - Nasz szafir i diament idą na epilepsje a wy na nich poczekacie, dobrze? – wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i ja z Gideonem wyszliśmy.

    Wydaje mi się, że powinno być;

    - Nasz rubin i diament idą na epilepsje, a wy na nich poczekacie, dobrze? – wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i ja z Gideonem wyszliśmy.

    Napisałaś szafir z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Napisałaś szafir zamiast rubin. No wiesz Lucy to szafir a Gwanny to rubin . :-) To taka mała uwaga od emnie.

      Z niecierpliwością czekam na next. Pozdrawiam i weny!!!
      Błagam dodaj szybko next i mam nadzieję że jutro będzie !!! Normalnie o to błagam !!!

      Usuń
    3. Rzeczywiście. Jak mogłam pomylić matkę z córką.
      Dzięki.

      Usuń
  2. Super rozdział. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń