środa, 4 marca 2015

Rozdział 2

Mam nadzieje że poprzedni rozdział się podobał. Przypominam jeśli czytasz to komentujesz.

Rozdział 2
Gwendylon

   Szłam korytarzami na epilepsje. Ale nie sama. Obok mnie szedł hrabia i szyderczo się uśmiechał.
- Zabije cię zanim zdążysz kontynuować swój rud.
- O co ci chodzi? – zapytałam i się zatrzymałam
- Zabije cię w ciągu tego miesiąca, zanim będziesz miała potomków. – poczułam że coś mnie dusi. Zaczęłam histerycznie łapać powietrze, próbowałam krzyczeć i usiłowałam się uwolnić.
- Gwen, obudź się. – usłyszałam głos Gideona ale nie mogłam się skupić bo byłam zbyt zajęta łapaniem tlenu. Poczułam że ktoś mną potrząsa i skuliłam się.
- Proszę nie zabijaj mnie. – wymamrotałam.
   Wszystko zaczęło się rozmywać a ja wróciłam do pokoju Gideona.

Gideon

   Obudziłem się i przypomniałem sobie co się wczoraj działo. Moja matka przyjechała!!! O Boże. Jak ja z nią wytrzymam? Jakoś muszę ją przekonać żebym tu został, przecież nie mogę zostawić Gweny. Co ja mówię, ja nie mogę bez niej żyć.
   Wstałem wziąłem prysznic i ubrałem się. Popatrzyłem na zegarek, było po 9. Postanowiłem zrobić śniadanie. Właśnie wyjmowałem tosty z tostera kiedy do kuchni weszła Lesli.
- No i jak samopoczucie po przyjeździe mamy?
- Masakra, dziewczyno ty nawet nie wiesz… - nie dokończyłem bo przerwał mi krzyk. Popatrzeliśmy po sobie zdziwieni i pobiegliśmy do mojego pokoju. Znów usłyszałem krzyk ale teraz bardziej histeryczny. To na pewno Gwendylon. Otworzyłem drzwi i podbiegłem do łóżka. Gweny łapała powietrze jakby ktoś ją dusił i szarpała się z pościelą. Złapałem ją za ramiona.
- Gwen, obudź się. – powiedziałem i zacząłem nią potrząsać. Skuliła się i przestała krzyczeć.
- Proszę nie zabijaj mnie. – wymamrotała. Powoli otworzyła swoje piękne, zapłakane, niebieskie oczy i przytuliła się do mnie a ja odwzajemniłem uścisk. Lesli dyskretnie się wycofała. Nigdy nie widziałem żeby się wycofywała… z czegokolwiek.
- Co się stało? – zapytałem gdy przestała płakać.
- Miałam sen, był w nim hrabia… - opowiedziała mi cały sen a ja stałem jak wmurowany – No to chyba już wszystko. – do oczu znowu zaczęły napływać jej łzy. Usiadłem na łóżku i mocno ją przytuliłem.
- Nie bój się. Ze mną nic ci nie grozi. – pocałowałem ją w skroń.
   Po 30 minutach Gweny poszła się przebrać a ja poszedłem do kuchni. Przy stole siedziała moja matka.
- Co to za krzyki mnie obudziły? – zapytała kiedy podszedłem do tostera.
- Gdzie Raphel? – próbowałem zmienić temat.
- Wyszedł ze swoją dziewczyną. Co to za krzyki? – była nieugięta.
- Nie twoja strawa. – warknąłem.
- Bądź grzeczniejszy wobec matki. – powiedziała karcącym tonem.
   W tym momencie weszła Gwendylon, usiadła na krześle
- No i jak, już lepiej?
- Tak ale zaraz jadę do Loży. – oznajmiła.
- Po śniadaniu. Też wstąpimy do chronografu.
- Dobra. – powiedziała i schowała twarz w dłoniach.
- To wy sobie róbcie co chcecie a ja idę na zakupy. Będę wieczorem. – wtrąciła moja matka i wyszła.
- Moje ulubione śniadanie, proszę. – powiedziałem stawiając przed nią talerz.
   Zjedliśmy i pojechaliśmy prosto do Loży. Przywitał nas pan Gorge.
- A co wy tak wcześnie? Przecież mieliście być dopiero o 14.
- Musimy porozmawiać z moim wujem.

Gwendylon

   Doszliśmy do gabinetu Falka i usiedliśmy na kanapie. Skuliłam się w ramionach Gideona i opowiedziałam sen.
- Kiedy to ci się śniło?
- Dzisiaj. – odpowiedział za mnie Gideon – Zaczęła krzyczeć i wtedy ją obudziłem.
- Dzisiaj o północy hrabia uciekł z więzienia.
- Co? – zapytałam przerażona i zaczęłam się trząść ze zdenerwowania.
- Spokojnie, Gweny. – powiedział Gideon uspokajającym tonem – Jak uciekł?
   Później rozwinęła się między nimi dyskusja której nie słuchałam.
- Posłuchajcie. Musze wam coś pokazać – odsłoniłam golf i pokazałam fioletowe siniaki na szyi.
- Czemu nie powiedziałaś wcześniej? – zapytał wuj Gideona a ja wzruszyłam ramionami.
- Idziemy do doktora. – oznajmił Gideon i wyszliśmy.
   Doktor White dał mi maść na te siniaki i powiedział że ewidentnie byłam duszona. Później poszliśmy na epilepsje. Przez cały czas byłam cicho. Gideon ciągle mnie pocieszał.
   Gdy wróciliśmy do domu tylko trochę pogrzebałam w sałatce. Przebrałam się i zasnęłam w ramionach mojego ukochanego…
----------------------------------------
Mam nadzieje że się podoba.
Uwaga!!
Jutro nie będzie rozdziału!!
Wika

1 komentarz: