środa, 11 marca 2015

Rozdział 8a

Przepraszam ale miałam wybór: albo dodam połowę rozdziału albo nic.
Więc pomyślałam że dodam połowę a jutro postaram się nadrobić.
W końcu mogę pisać na wf-ie. ;-)

Rozdział 8a
Gwendylon

   Rano ubrałam się w zieloną, luźną sukienkę i czarne balerinki. Wyjechaliśmy po śniadaniu zostawiając Raphela i Lesli samych. Gideon zaparkował pod moim domem, wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do domu akurat jak wszyscy siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Przywitałam się i poszłam sprawdzić co z moim braciszkiem. Weszłam do pokoju, zobaczyłam go bawiącego się w kojcu. Wzięłam Jima na ręce i poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się z nim moim misiem z dzieciństwa.

Gideon

   Gweny poszła pobawić się ze swoim bratem a ja usiadłem w salonie i zacząłem wpatrywać się w ogień w kominku. Po pewnym czasie wszyscy zasiedli w salonie a Lucy zaczęła swoją opowieść.
- Byliśmy w domu Lady Tilney. Patrzyliśmy jak nasz synek stawia pierwsze kroki. Zachwiał się lekko i obydwoje złapaliśmy go w tym samym momęcie. Później widziałam tylko fioletowe światło, takie jak przy cofaniu się w czasie ale fioletowe. Wiecie co to może oznaczać?
- Ale powoli. Jak znaleźliście się tu? To znaczy czy później to się w jakiś sposób powtarzało? – zapytałem niewiele rozumiejąc.
- Nie powtórzyło się to już. Jak przyjechaliśmy do… - przerwał jej krzyk. Wszyscy wstaliśmy i pobiegliśmy do starego pokoju Gweny. Siedziała skulona w koncie i przyciskała do siebie Jima który płakał. Oczy miała zamknięte. Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
- Ciii, spokojnie. Co się stało? – szepnąłem jej do ucha. Popatrzyła na mnie wielkimi, przerażonymi oczami i powiedziała:
- Siedzieliśmy na łóżku i bawiliśmy się. Ja siedziałam tyłem do okna. W pewnym momencie popatrzył na coś za mną i zaczął płakać. Odwróciłam się i zobaczyłam JEGO. – łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Przytuliłem ją mocniej a Lucy zabrała dziecko.
- Grace, zadzwoń do Loży i opowiedz co się stało. – powiedziałem a wtedy wszyscy wyszli i zamknęli drzwi – Gweny, posłuchaj. Zaraz będziemy mieli więcej strażników i wszystko się ułoży. Zamkniemy go w lochach, stamtąd się już nie wydostanie.
- On w końcu dopnie swego! – krzyknęła i wybiegła…
---------------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba.
TO NIE KONIEC TEGO ROZDZIAŁU !!!
Resztę rozdziału napisze jutro w nowym poście.
Jeszcze raz przepraszam ale się nie wyrobiłam. :-(
Wika

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać jutra i następmego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na jutro.

    OdpowiedzUsuń