poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 15

Przypominam że wyjeżdżam w czwartek (wracam we wtorek) i nie wiem kiedy będzie następny rozdział!
Miłego czytania!

Rozdział 15
Gideon

   Siedziałem na kanapie i pocieszałem Gweny.
   Mój wuj próbował się dodzwonić do strażnika który poszedł z Charlottą ale nie odbierał, wysłaliśmy innych strażników żeby szukali kuzynki Gwendylon ale nic nie znaleźli. Wiemy że nie chodziło o Lesli bo ona siedzi w innym pokoju z Raphelem.
- A jak on ją porwał? – spytała Gwen i zaczęła płakać.
- Ciii, znajdziemy ją. Nie bój się. – szeptałem jej i uspokajająco głaskałem po włosach.
- Idę jej poszukać. – oświadczyła i wstała.
- Gweny, nie bądź śmieszna. – złapałem ją za ramie – Nigdzie nie pójdziesz! Coś może ci się stać! – dodałem gdy się wyrywała.
- Wezmę strażników! – krzyknęła i wyrwała mi się.
- Czekaj, pójdę z tobą. – otworzyłem drzwi i zobaczyłem jakiegoś blondyna całującego Charlotte. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Charlotta! – wykrzyknęła uradowana Gwen. Przytuliły się wzajemnie – Nigdy więcej mi tego nierób! Myślałam że hrabia cię porwał! – zaczęła płakać w ramionach kuzynki.
- A ze mną to się nie przywitasz? – powiedział oburzony blondyn. Gwen szybko otarła łzy i zapytała niepewnie:
- Gab?
- Co się stało z moją księżniczką? – chwycił ją w talii i okręcił.
   Zaczynałem być trochę zazdrosny ale nie pokazałem tego. Gwendylon podeszła do mnie, przytuliłem ją od tyłu splatając palce na jej brzuchu.
- Mam być zazdrosny? – szepnąłem jej do ucha. Zaśmiała się.
- Nie. – odszepnęła – To mój stary przyjaciel, Gabriel. To mój przyszły mąż, Gideon. – uścisnęliśmy sobie dłonie i wróciłem do obejmowania Gwen.
- Nie spodziewałem się że księżniczka która nienawidziła spódniczek wyjdzie za mąż.
- Och, zamknij się. – syknęła Gwendylon i w tym samym momęcie drzwi się otworzyły.
- Jak ty się wyrażasz? – skarciła ją Lucy.
- Oj, mamo. – Gweny przewróciła oczami – To jest Gabriel. To Lucy, moja matka. – przedstawiła ich sobie, Lucy zaprosiła nas do środka. Weszliśmy i rozsiedliśmy się na kanapach w salonie.
- Lucy to twoja matka? – zapytał Gabriel, moja narzeczona pokiwała głową – Przecież ona wygląda jak by była twoją siostrą!
- Aaa, ty nie znasz naszej historii. To było tak…

Gwendylon

   Opowiedziałam wszystko, włącznie z tym że jestem nieśmiertelna. Z każdym zdaniem Gab otwierał coraz szerzej usta.
- A dzisiaj dostałam nową wiadomość. – wtuliłam się mocniej w Gideona.
- Jaką wiadomość? – zaciekawił się Falk.
- Chodź, pokaże ci. – powiedział Gideon i wyszedł razem z wujem.
- Gweny, co było w tej wiadomości? – zapytała Charlotta i usiadła koło mnie.
- Byłam pod prysznicem kiedy usłyszałam jakieś odgłosy. Myślałam że to Gideon, wyszłam z kabiny a na lustrze był napis: „Gdzie jest twoja przyjaciółeczka ? Myślę ze potrzebuje twojej pomocy. A żeby jej pomóc wystarczy ze wbijesz sobie nóż w serce.” – do oczu napłynęły mi łzy.
- Jak mógł coś napisać na lustrze? – zapytał zdezorientowany Gab.
- Czerwoną szminką. – wyjaśniłam.
- Twoją?
- Nie, ja nie używam takich szminek. Do czego zmierzasz?
- Myślę że ktoś próbuje cię zastraszyć.
- To też wiemy. Hrabia chce ją tak wystraszyć żeby popełniła samobójstwo.
- Ale ktoś kto nie pracuje dla hrabi.
- On ma racje. – stwierdziłam – Trzeba przeszukać pokoje, szukajcie jaskrawoczerwonej szminki która wygląda jakby ktoś nią pisał. – wstaliśmy i się rozeszliśmy.
--------------------------------
Przepraszam że taki krótki ale uznałam że to leprze niż nic.
Wika

1 komentarz: