Rozdział dedykuje wszystkim którzy czytają mojego bloga a w szczególności paulina patrycja za wszystkie miłe komentarze. ☺
Miłego czytania!
Rozdział 11
Gwendylon
Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego,
rozkoszowałam się jego obecnością i tym że jestem bezpieczna. Popatrzyłam na
zegarek, dopiero siódma. Pocałowałam Gideona w policzek i wstałam. Wzięłam
prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Zeszłam na dół, do kuchni. Usiadłam na
krześle i zaczęłam obgryzać jabłko kiedy zauważyłam karteczkę na stole.
Zaciekawiona otworzyłam ją i przeczytałam:
Z przerażenia krzyknęłam. Co ja teraz
zrobię? On grozi mojej rodzinie! Boże, pomóż!
- Gwendylon, co się stało? –
usłyszałam pytanie Charlotty.
- Ja… Ja… -jąkałam się,
podałam jej karteczkę.
- Ale tu nic nie ma. Gwen,
jesteś pewna że coś tu było? – popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
-Tak jestem pewna. –
zaczynało brakować mi powietrza.
- Co tu się dzieje? – do
kuchni weszła Lucy – Gwendylon, co ci jest? – popatrzyła na mnie z troską.
- Duszno… duszno mi. –
zdołałam powiedzieć. Charlotta i moja mama wzięły mnie pod ramiona i
zaprowadziły na kanapę.
- Połóż się tutaj. –
powiedziała Lucy – Charlotto zostań z nią a ja pójdę po wodę.
Wyszła i w tym samym momęcie do salonu
wszedł Gideon. Popatrzył zdziwiony na mnie i podszedł szybkim krokiem.
- Co się stało? – zapytał i
uklęknął koło mojej twarzy – Wszystko dobrze?
- Nie, nie jest dobrze.
Charlott, pokaż mu list. – posłusznie dała Gideonowi list.
- Ale to nie możliwe. Gdzie
był ten list? – widać było że jest zdenerwowany.
- Znalazłam go na stole w
kuchni. – po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, mój narzeczony otarł je
kciukiem.
- Nic się nie martw,
wszystko będzie dobrze. – szepnął i przytulił mnie.
- Nikt dzisiaj nigdzie nie
wychodzi. – ogłosiłam.
- Dobrze, ale my musimy
jechać do Loży. – pokiwałam głową na zgodę. Wróciła mama i podała mi szklankę z
wodą.
- Zrobię ci śniadanie. –
zaoferowała gdy podałam jej pustą szklankę.
- Zaraz po śniadaniu
jedziemy do mojego wuja. – powiedział Gideon i pomógł mi wstać.
- Ja jestem na dzisiaj
umówiona z doktorem, więc jak już tam będziemy to możemy do niego iść. –
zaproponowałam.
- Dobrze, ale teraz choć coś
zjeść.
J
Wysiedliśmy z samochodu pod budynkiem Loży,
weszliśmy po schodach i poszliśmy do Falka. Siedział w swoim gabinecie i
przeglądał jakieś papiery. Usiadłam na krześle a Gideon stanął za mną i położył
mi ręce na ramionach.
- Dzień dobry, co was do
mnie sprowadza? – zapytał Falk.
- Nie taki dobry,
przyjechaliśmy bo Gweny znalazła list od szmaragdu. – powiedział Gideon.
- Co? Ale przecież to nie
możliwe! – wstał i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu – Gdzie znalazłaś
ten list?
- Na stole w jadalni, nie
był zaadresowany ale hrabia pisze tylko do mnie. – wzruszyłam ramionami.
- Macie ten list?
- Oczywiście! – Gideon podał
kartkę wujowi.
- Ale tu nic nie ma. –
przyjrzał się dokładnie – To na pewno ta kartka?
- Tak, no przecież tu pisze…
- Gideon przeczytał list.
- Może tylko podróżnicy
widzą ten atrament? – zastanawiał się głośno Falk.
- Nie, Lucy też nie widziała
pisma. – powiedziałam.
- Co różni was od innych
podróżników? – przyjrzał nam się uważnie.
- Może to… - popatrzyłam na
Gideona a on kiwnął głową na zgodę – że jesteśmy nieśmiertelni?
- Co?!! – oczy wyszły mu na
wierzch – Co? – powtórzył nieco ciszej.
- Jesteśmy nieśmiertelni,
mamy to sprawdzone. – powiedziałam.
- Tak, pamiętasz jak Gweny
prawie umarła od szpady? – pokiwał głową – Ona w zasadzie umarła a potem wróciła
do żywych. – uśmiechnął się blado.
- Rozumiem że ona, w końcu
jej rodzicami jest dwójka podróżników. Ale dlaczego ty? – zwrócił się do
Gideona.
- Gdy hrabia zamknął was
wszystkich w Smoczej Sali ja byłem u Lucy i Paula. Wtedy kazali mi wypić ten
cały kamień filozoficzny, gdy wróciłem do rzeczywistości hrabia już na mnie
czekał z pistoletem. Chciał żeby Gwendylon zabiła siebie a wtedy darował by mi
życie, strzelił mi parę razy w pierś ale przeżyłem. To znaczy że ten proszek
zadziałał. – uśmiechnął się do mnie.
- A skąd mieliście kamień
filozoficzny? – spytał podejrzliwie Falk.
- Znaleźliśmy w moim domu
drugi chronograf, zamknęliśmy krąg i zabraliśmy proszek. – wzruszyłam
ramionami.
- Dobrze dzieci, podwoje
straże przy twoim domu. Idźcie już, muszę to przemyśleć. – powiedział wuj
Gideona a my wyszliśmy.
- To teraz jeszcze do
doktora. – powiedziałam i zapukałam do drzwi gabinetu lekarskiego.
- Proszę! – usłyszałam i
popchnęłam drzwi, weszłam do środka – A, to ty, Gwendylon. Siadajcie. –
usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko biurka.
- Miałam dzisiaj zgłosić się
na USG. – powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, tak. Dobrze że
przyprowadziłaś Gideona. – uśmiechnął się ciepło do mojego narzeczonego –
Specjalnie dla ciebie sprowadziłem odpowiednią aparaturę. Połóż się tutaj.
Położyłam się na leżance i odsłoniłam
brzuch. Zaczęło się badanie…
- Niemożliwe, niemożliwe. –
powiedział doktor.
- Ale co jest niemożliwe? –
zaniepokoiłam się.
- Przypomnij mi, który to
miał być tydzień? – popatrzył na mnie zdziwiony.
- Około piętnastego. O co
chodzi?
- Jestem pewien że tak
powinno być ale… - przerwał i spojrzał na Gideona.
- Niech pan dokończy! –
zaczynałam coraz bardziej panikować.
- Z badania wynika że jesteś
w dwudziestym tygodniu ciąży.
- Co? – teraz odezwał się
Gideon.
- Tak wynika z badania ale
powinno być inaczej. Co was odróżnia od Lucy i Paula? – zmarszczył brwi.
- To że jesteśmy
nieśmiertelni. To ma być powód tego że moje dziecko rozwija się szybciej?!
- Na to wygląda. – mruknął
doktor White.
- Dobra, czy wszystko w
porządku? – zapytałam.
- Tak, muszę zrobić ci
jeszcze kilka innych badań. Popatrz. – przesunął ekran komputera tak że zobaczyłam
moje malutkie dziecko które ssało kciuk, był taki malutki.
Nie wiem co wtedy poczułam, chyba ogromne szczęście.
Cieszyłam się że moje dziecko jest zdrowe i bezpieczne, no może nie całkiem.
Gdy wracaliśmy Gideon nawet na chwile nie
przestawał się uśmiechać.
------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba. Musieli wyznać im prawdę.
Następny rozdział powinien być w poniedziałek ale nie wiem czy mi się uda więc jakby się nie pojawił to będzie we wtorek!
Wika
WOW!!! Świetny rozdział i bardzo ci dziękuję za dedykacje. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego!!! Po prostu mega zwrot akcji i taki długi rozdział!!!
Mam małą uwagę tylko się nie obraź. Napisałaś, że Hrabia jest szafirem, a szafirem jest Lucy, a szmaragdem Hrabia.
Błagam nie obraź się za tą uwagę.
Dawaj mi tu szybko NEXT!!!
Nominuję cię do LBA!!! Więcej TU:
Usuńhttp://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award_22.html
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńProszę cię postaraj się dziś qrzucić nowy rozdział, jak nie to chociaż jego połówke.
OdpowiedzUsuń