sobota, 21 marca 2015

Rozdział 11

Rozdział dedykuje wszystkim którzy czytają mojego bloga a w szczególności paulina patrycja za wszystkie miłe komentarze. ☺
Miłego czytania!

Rozdział 11
Gwendylon

   Obudziłam się w ramionach mojego ukochanego, rozkoszowałam się jego obecnością i tym że jestem bezpieczna. Popatrzyłam na zegarek, dopiero siódma. Pocałowałam Gideona w policzek i wstałam. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam się. Zeszłam na dół, do kuchni. Usiadłam na krześle i zaczęłam obgryzać jabłko kiedy zauważyłam karteczkę na stole. Zaciekawiona otworzyłam ją i przeczytałam:




   Z przerażenia krzyknęłam. Co ja teraz zrobię? On grozi mojej rodzinie! Boże, pomóż!
- Gwendylon, co się stało? – usłyszałam pytanie Charlotty.
- Ja… Ja… -jąkałam się, podałam jej karteczkę.
- Ale tu nic nie ma. Gwen, jesteś pewna że coś tu było? – popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.
-Tak jestem pewna. – zaczynało brakować mi powietrza.
- Co tu się dzieje? – do kuchni weszła Lucy – Gwendylon, co ci jest? – popatrzyła na mnie z troską.
- Duszno… duszno mi. – zdołałam powiedzieć. Charlotta i moja mama wzięły mnie pod ramiona i zaprowadziły na kanapę.
- Połóż się tutaj. – powiedziała Lucy – Charlotto zostań z nią a ja pójdę po wodę.
   Wyszła i w tym samym momęcie do salonu wszedł Gideon. Popatrzył zdziwiony na mnie i podszedł szybkim krokiem.
- Co się stało? – zapytał i uklęknął koło mojej twarzy – Wszystko dobrze?
- Nie, nie jest dobrze. Charlott, pokaż mu list. – posłusznie dała Gideonowi list.
- Ale to nie możliwe. Gdzie był ten list? – widać było że jest zdenerwowany.
- Znalazłam go na stole w kuchni. – po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, mój narzeczony otarł je kciukiem.
- Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze. – szepnął i przytulił mnie.
- Nikt dzisiaj nigdzie nie wychodzi. – ogłosiłam.
- Dobrze, ale my musimy jechać do Loży. – pokiwałam głową na zgodę. Wróciła mama i podała mi szklankę z wodą.
- Zrobię ci śniadanie. – zaoferowała gdy podałam jej pustą szklankę.
- Zaraz po śniadaniu jedziemy do mojego wuja. – powiedział Gideon i pomógł mi wstać.
- Ja jestem na dzisiaj umówiona z doktorem, więc jak już tam będziemy to możemy do niego iść. – zaproponowałam.
- Dobrze, ale teraz choć coś zjeść.

J

   Wysiedliśmy z samochodu pod budynkiem Loży, weszliśmy po schodach i poszliśmy do Falka. Siedział w swoim gabinecie i przeglądał jakieś papiery. Usiadłam na krześle a Gideon stanął za mną i położył mi ręce na ramionach.
- Dzień dobry, co was do mnie sprowadza? – zapytał Falk.
- Nie taki dobry, przyjechaliśmy bo Gweny znalazła list od szmaragdu. – powiedział Gideon.
- Co? Ale przecież to nie możliwe! – wstał i zaczął się przechadzać po pomieszczeniu – Gdzie znalazłaś ten list?
- Na stole w jadalni, nie był zaadresowany ale hrabia pisze tylko do mnie. – wzruszyłam ramionami.
- Macie ten list?
- Oczywiście! – Gideon podał kartkę wujowi.
- Ale tu nic nie ma. – przyjrzał się dokładnie – To na pewno ta kartka?
- Tak, no przecież tu pisze… - Gideon przeczytał list.
- Może tylko podróżnicy widzą ten atrament? – zastanawiał się głośno Falk.
- Nie, Lucy też nie widziała pisma. – powiedziałam.
- Co różni was od innych podróżników? – przyjrzał nam się uważnie.
- Może to… - popatrzyłam na Gideona a on kiwnął głową na zgodę – że jesteśmy nieśmiertelni?
- Co?!! – oczy wyszły mu na wierzch – Co? – powtórzył nieco ciszej.
- Jesteśmy nieśmiertelni, mamy to sprawdzone. – powiedziałam.
- Tak, pamiętasz jak Gweny prawie umarła od szpady? – pokiwał głową – Ona w zasadzie umarła a potem wróciła do żywych. – uśmiechnął się blado.
- Rozumiem że ona, w końcu jej rodzicami jest dwójka podróżników. Ale dlaczego ty? – zwrócił się do Gideona.
- Gdy hrabia zamknął was wszystkich w Smoczej Sali ja byłem u Lucy i Paula. Wtedy kazali mi wypić ten cały kamień filozoficzny, gdy wróciłem do rzeczywistości hrabia już na mnie czekał z pistoletem. Chciał żeby Gwendylon zabiła siebie a wtedy darował by mi życie, strzelił mi parę razy w pierś ale przeżyłem. To znaczy że ten proszek zadziałał. – uśmiechnął się do mnie.
- A skąd mieliście kamień filozoficzny? – spytał podejrzliwie Falk.
- Znaleźliśmy w moim domu drugi chronograf, zamknęliśmy krąg i zabraliśmy proszek. – wzruszyłam ramionami.
- Dobrze dzieci, podwoje straże przy twoim domu. Idźcie już, muszę to przemyśleć. – powiedział wuj Gideona a my wyszliśmy.
- To teraz jeszcze do doktora. – powiedziałam i zapukałam do drzwi gabinetu lekarskiego.
- Proszę! – usłyszałam i popchnęłam drzwi, weszłam do środka – A, to ty, Gwendylon. Siadajcie. – usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko biurka.
- Miałam dzisiaj zgłosić się na USG. – powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, tak. Dobrze że przyprowadziłaś Gideona. – uśmiechnął się ciepło do mojego narzeczonego – Specjalnie dla ciebie sprowadziłem odpowiednią aparaturę. Połóż się tutaj.
   Położyłam się na leżance i odsłoniłam brzuch. Zaczęło się badanie…
- Niemożliwe, niemożliwe. – powiedział doktor.
- Ale co jest niemożliwe? – zaniepokoiłam się.
- Przypomnij mi, który to miał być tydzień? – popatrzył na mnie zdziwiony.
- Około piętnastego. O co chodzi?
- Jestem pewien że tak powinno być ale… - przerwał i spojrzał na Gideona.
- Niech pan dokończy! – zaczynałam coraz bardziej panikować.
- Z badania wynika że jesteś w dwudziestym tygodniu ciąży.
- Co? – teraz odezwał się Gideon.
- Tak wynika z badania ale powinno być inaczej. Co was odróżnia od Lucy i Paula? – zmarszczył brwi.
- To że jesteśmy nieśmiertelni. To ma być powód tego że moje dziecko rozwija się szybciej?!
- Na to wygląda. – mruknął doktor White.
- Dobra, czy wszystko w porządku? – zapytałam.
- Tak, muszę zrobić ci jeszcze kilka innych badań. Popatrz. – przesunął ekran komputera tak że zobaczyłam moje malutkie dziecko które ssało kciuk, był taki malutki.
   Nie wiem co wtedy poczułam, chyba ogromne szczęście. Cieszyłam się że moje dziecko jest zdrowe i bezpieczne, no może nie całkiem.
   Gdy wracaliśmy Gideon nawet na chwile nie przestawał się uśmiechać.
------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba. Musieli wyznać im prawdę.
Następny rozdział powinien być w poniedziałek ale nie wiem czy mi się uda więc jakby się nie pojawił to będzie we wtorek!
Wika

4 komentarze:

  1. WOW!!! Świetny rozdział i bardzo ci dziękuję za dedykacje. ♥♥♥
    Nie spodziewałam się tego!!! Po prostu mega zwrot akcji i taki długi rozdział!!!

    Mam małą uwagę tylko się nie obraź. Napisałaś, że Hrabia jest szafirem, a szafirem jest Lucy, a szmaragdem Hrabia.
    Błagam nie obraź się za tą uwagę.

    Dawaj mi tu szybko NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuję cię do LBA!!! Więcej TU:
      http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award_22.html

      Usuń
  2. Proszę cię postaraj się dziś qrzucić nowy rozdział, jak nie to chociaż jego połówke.

    OdpowiedzUsuń