Bo ja nie. :-)
Rozdział 7
Gwendylon
Opowiedziałam o tym że Lucy jest moją matką, że
to mam młodszego brat i że Lucy i Paul zamieszkają u nas.
- Ale, jak to zamieszkają? - zapytała babcia.
- Nie mają gdzie iść. Zostaną u nas! -
powiedziałam dobitnie.
- Dobrze zgadzam się ale teraz idę się przespać.
Złapała mnie straszna migrena. - powolnym krokiem wyszła z salonu.
- Dobrze dzieci. Ty miałaś mi coś powiedzieć. No
to słucham. - odezwała się Lucy.
- A więc mamo... Jestem w ciąży. - przymknęłam
oczy jakbym przygotowywała się na ból.
- Dziecko, ale ty jesteś za młoda. Przecież...
– zaczęła Lucy.
- Wiedziałem, zabije tego gnoja. – przerwał jej
Paul i zaczął podchodzić do Gideona.
- Tato, zostaw mojego narzeczonego. Uspokój się.
Tego nikt nie miał w planach.
- Jak się ożenicie to się uspokoję. Lucu mogłabyś
położyć Jima w innym pokoju?
- Nie, nie mogłabym. Bo jak tylko wyjdę ty rzucisz
się na tego biednego chłopaka. - popatrzyła współczująco na Gideona.
- Ja go zaniosę. Tylko, gdzie chcecie spać? -
zaoferowałam.
- Gdziekolwiek. - Paul wzruszył ramionami ale
groźny wzrok miał utkwiony w Gideonie. Wzięłam Jima i poszłam do sypialni obok
mojego dawnego pokoju.
Położyłam się na łóżku a dziecko
usnęło w moich ramionach. Uśmiechnęłam się i jeszcze chwile z nim leżałam.
Gideon
- To dobrze że się żenicie.
A kiedy ślub? – tą wiadomością wydawała się zainteresowana tylko Lucy.
- W tą sobotę. Dokładnie za
sześć dni. Oczywiście jesteście zaproszeni. – uśmiechnąłem się szczeże.
- Nie widziałeś sukni,
prawda? – zapytała podejrzliwie.
- Nie. Gwendylon chyba też
jej nie widziała.
- Jak to?
- Wszystko organizuje moja
matka a my nie mamy wglądu w jej plany. – wzruszyłem ramionami.
- Nareszcie wróciłeś! –
usłyszałem Gweny. Stała na schodach i rozmawiała z powietrzem. Ach, pewnie
Xemerus wrócił – No a ja tam wybranka twojego serca? – zapytała i zaczęła
chichotać. Tak pięknie się śmiała – Ale nie zjadłeś jej, to najważniejsze. –
podeszła do rodziców – To są moi rodzice. – przedstawiła ich.
- Córeczko, masz gorączkę? –
zapytała przestraszona Lucy.
- Nie mamo. Nic mi nie jest.
To Xemerus. Xemerusie mógłbyś… Nie!! – krzyknęła ale nie zdążyła bo Paul został
obalany wodą. Pewnie znowu Xemi się zdenerwował. Wszyscy ( oprócz Paula )
zaczęliśmy się śmiać.
- Kto to jest Xemerus? –
zapytała Lucy przez śmiech.
- Nie wiem ale ma świetne
poczucie humoru. – mruknął Paul z sarkazmem.
- To demon-gargulec którego
widzi tylko Gwen. – Gweny usiadła koło mnie i wtuliła się w moje ramie.
- Ale dlaczego tylko ona? –
zapytał Paul wycierając twarz.
- Bo jestem rubinem a to jest
moja magia. – powiedziała Gwendylon.
- Czyli co? Jesteś łącznikiem
między światami? – zapytała Lucy przyglądając się nam baczne.
- Coś takiego ale ja widzę
tylko te duchy które z jakiegoś powodu zostały na ziemi. Ale może resztę
opowiem wam jutro a teraz idźcie się przespać.
- Dobrze to gdzie mamy
sypialnie?
- Trzecie drzwi od schodów
na trzecim piętrze. Zadzwonie jeszcze do Grace żeby nie dostała zawału jak was
zobaczy i żeby dała wam coś dla małego. – wstała i podeszła do drzwi – Ach,
powiedzcie jej że przyjadę jutro o 10.
- A gdzie ty się wybierasz? –
zapytał jej tata.
- Do domu. – odpowiedziała pewnie.
- Ale to jest twój dom!
- Od dwóch miesięcy
mieszkamy razem. – uśmiechnąłem się i otworzyłem Gweny drzwi – Dowidzenia. –
wyszliśmy.
J
Gwendylon
Wróciliśmy do domu. Gideon zaczął rozpakowywać
zakupy, byliśmy po drodze w sklepie. Ja usiadłam na kanapie i włączyłam
telewizor. Po pewnym czasie z pokoju wyszedł Raphel.
- Kto dzisiaj gotuje? –
zapytał i usiadł koło mnie.
- Ja się zgłaszam. Co
chcecie? – wstałam i podeszłam do lodówki.
- Pieczonego kurczaka!! –
zawołał Raphel.
- Nie musisz robić kolacji. –
powiedział jego starszy brat.
- Ale chce. Gideonie, muszę
coś robić bo zwariuje. Chyba że, moje jedzenie ci nie smakuje?
- Jest bardzo dobre. Aż za
dobre. – mruknął pod nosem i przytulił mnie od tyłu. Położył mi ręce na
brzuchu, uśmiechnęłam się – A jak się czujecie?
- Dobrze. Z tobą zawsze
dobrze się czuje. – pocałowałam go w policzek i wróciłam do gotowania.
Po godzinie stuł był cały zastawiony
potrawami a my siedzieliśmy i jedliśmy.
- Lubię jak gotujesz. –
powiedział Raphel z pełnymi ustami. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Najpierw przełknij a potem
mów. – skarcił go Gideon – A gdzie nasza mamusia?
- Poleciała do Włoch ale
przyleci w czwartek rano.
- Dziękuje. Jak ci tak
smakowało, Raphelu, to możesz posprzątać. Idę spać. – zaśmiałam się razem z
moim narzeczonym i poszłam do sypialni.
Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę.
Gdy wróciłam, Gideon już słodko spał na łóżku wię położyłam się koło niego i
zasnęłam…
-----------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba.
W następnym chce zrobić wielki powrót wiewióra. ;-)
Wika
POPIERAM !!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Reakcja Paula, bezcenna. :-)
Nie mogę się już doczekać. Dawaj mi tu szybko NEXT !!!
Pozdrawiam i weny.
Świetny rozdział. Kiedy next?
OdpowiedzUsuń