wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 7

Uwierzycie że napisałam to na WF-ie?
Bo ja nie. :-)

Rozdział 7
Gwendylon


   Opowiedziałam o tym że Lucy jest moją matką, że to mam młodszego brat i że Lucy i Paul zamieszkają u nas.
- Ale, jak to zamieszkają? - zapytała babcia.
- Nie mają gdzie iść. Zostaną u nas! - powiedziałam dobitnie.
- Dobrze zgadzam się ale teraz idę się przespać. Złapała mnie straszna migrena. - powolnym krokiem wyszła z salonu.
- Dobrze dzieci. Ty miałaś mi coś powiedzieć. No to słucham. - odezwała się Lucy.
- A więc mamo... Jestem w ciąży. - przymknęłam oczy jakbym przygotowywała się na ból.
- Dziecko, ale ty jesteś za młoda. Przecież... – zaczęła Lucy.
- Wiedziałem, zabije tego gnoja. – przerwał jej Paul i zaczął podchodzić do Gideona.
- Tato, zostaw mojego narzeczonego. Uspokój się. Tego nikt nie miał w planach.
- Jak się ożenicie to się uspokoję. Lucu mogłabyś położyć Jima w innym pokoju?
- Nie, nie mogłabym. Bo jak tylko wyjdę ty rzucisz się na tego biednego chłopaka. - popatrzyła współczująco na Gideona.
- Ja go zaniosę. Tylko, gdzie chcecie spać? - zaoferowałam.
- Gdziekolwiek. - Paul wzruszył ramionami ale groźny wzrok miał utkwiony w Gideonie. Wzięłam Jima i poszłam do sypialni obok mojego dawnego pokoju.
   Położyłam się na łóżku a dziecko usnęło w moich ramionach. Uśmiechnęłam się i jeszcze chwile z nim leżałam.


Gideon


   Lucy i Paul wypytywali co chcę dalej zrobić, itp. Czyli powtórka ze wczorajszej rozmowy.
- To dobrze że się żenicie. A kiedy ślub? – tą wiadomością wydawała się zainteresowana tylko Lucy.
- W tą sobotę. Dokładnie za sześć dni. Oczywiście jesteście zaproszeni. – uśmiechnąłem się szczeże.
- Nie widziałeś sukni, prawda? – zapytała podejrzliwie.
- Nie. Gwendylon chyba też jej nie widziała.
- Jak to?
- Wszystko organizuje moja matka a my nie mamy wglądu w jej plany. – wzruszyłem ramionami.
- Nareszcie wróciłeś! – usłyszałem Gweny. Stała na schodach i rozmawiała z powietrzem. Ach, pewnie Xemerus wrócił – No a ja tam wybranka twojego serca? – zapytała i zaczęła chichotać. Tak pięknie się śmiała – Ale nie zjadłeś jej, to najważniejsze. – podeszła do rodziców – To są moi rodzice. – przedstawiła ich.
- Córeczko, masz gorączkę? – zapytała przestraszona Lucy.
- Nie mamo. Nic mi nie jest. To Xemerus. Xemerusie mógłbyś… Nie!! – krzyknęła ale nie zdążyła bo Paul został obalany wodą. Pewnie znowu Xemi się zdenerwował. Wszyscy ( oprócz Paula ) zaczęliśmy się śmiać.
- Kto to jest Xemerus? – zapytała Lucy przez śmiech.
- Nie wiem ale ma świetne poczucie humoru. – mruknął Paul z sarkazmem.
- To demon-gargulec którego widzi tylko Gwen. – Gweny usiadła koło mnie i wtuliła się w moje ramie.
- Ale dlaczego tylko ona? – zapytał Paul wycierając twarz.
- Bo jestem rubinem a to jest moja magia. – powiedziała Gwendylon.
- Czyli co? Jesteś łącznikiem między światami? – zapytała Lucy przyglądając się nam baczne.
- Coś takiego ale ja widzę tylko te duchy które z jakiegoś powodu zostały na ziemi. Ale może resztę opowiem wam jutro a teraz idźcie się przespać.
- Dobrze to gdzie mamy sypialnie?
- Trzecie drzwi od schodów na trzecim piętrze. Zadzwonie jeszcze do Grace żeby nie dostała zawału jak was zobaczy i żeby dała wam coś dla małego. – wstała i podeszła do drzwi – Ach, powiedzcie jej że przyjadę jutro o 10.
- A gdzie ty się wybierasz? – zapytał jej tata.
- Do domu. – odpowiedziała pewnie.
- Ale to jest twój dom!
- Od dwóch miesięcy mieszkamy razem. – uśmiechnąłem się i otworzyłem Gweny drzwi – Dowidzenia. – wyszliśmy.

J
Gwendylon

   Wróciliśmy do domu. Gideon zaczął rozpakowywać zakupy, byliśmy po drodze w sklepie. Ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Po pewnym czasie z pokoju wyszedł Raphel.
- Kto dzisiaj gotuje? – zapytał i usiadł koło mnie.
- Ja się zgłaszam. Co chcecie? – wstałam i podeszłam do lodówki.
- Pieczonego kurczaka!! – zawołał Raphel.
- Nie musisz robić kolacji. – powiedział jego starszy brat.
- Ale chce. Gideonie, muszę coś robić bo zwariuje. Chyba że, moje jedzenie ci nie smakuje?
- Jest bardzo dobre. Aż za dobre. – mruknął pod nosem i przytulił mnie od tyłu. Położył mi ręce na brzuchu, uśmiechnęłam się – A jak się czujecie?
- Dobrze. Z tobą zawsze dobrze się czuje. – pocałowałam go w policzek i wróciłam do gotowania.
   Po godzinie stuł był cały zastawiony potrawami a my siedzieliśmy i jedliśmy.
- Lubię jak gotujesz. – powiedział Raphel z pełnymi ustami. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Najpierw przełknij a potem mów. – skarcił go Gideon – A gdzie nasza mamusia?
- Poleciała do Włoch ale przyleci w czwartek rano.
- Dziękuje. Jak ci tak smakowało, Raphelu, to możesz posprzątać. Idę spać. – zaśmiałam się razem z moim narzeczonym i poszłam do sypialni.
   Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Gdy wróciłam, Gideon już słodko spał na łóżku wię położyłam się koło niego i zasnęłam…
-----------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba.
W następnym chce zrobić wielki powrót wiewióra. ;-)
Wika

2 komentarze:

  1. POPIERAM !!!!!!
    Świetny rozdział! Reakcja Paula, bezcenna. :-)
    Nie mogę się już doczekać. Dawaj mi tu szybko NEXT !!!
    Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń