piątek, 6 marca 2015

Rozdział 3

Przepraszam że o tej porze ale naprawdę czwartki i piątki to dla mnie ciężkie dni.

Rozdział 3
Gwendylon

   Byłam w parku. Dokładnie w parku w którym poznałam Lesli. Siedziałam na kocu razem z Lucy, Paulem i Gedeonem. Koło nas biegało dwóch chłopców, jeden bardzo przypominał Lucy. Miał rude włosy i niebieskie oczy. Drugi miał czarne włosy i niebieskie oczy, rysy twarzy podobne do... Gideona?

   Dopiero teraz załwarzyłam że wszyscy jesteśmy w dżinsach i koszulkach czyli nowoczesnych strojach.

- Mamo, choć pobaw się z nami. - poprosił ten rudowłosy do Lucy - Siostra ty też choć. - to powiedział do mnie. Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy bawić się w berka.
   Po chwili usiadłam zdyszana na kocu. Napiłam się.

   Po drugiej stronie parku zobaczyłam jakiś kształt. Podeszłam i zobaczyłam Wiewióra ( inaczej hrabia ). Przestraszyłam się i zaczęłam wracać do moich bliskich. Ale hrabia mnie zawołał, odwróciłam się. To co zobaczyłam przeraziło mnie.

   Wiewiór przykładał nóż ciemnowłosemu chłopczykowi do gardła i się pogardliwie śmiał. Poczułam bardzo silną więź z tym dzieckiem, wiedziałam że muszę go uratować. Ale jak?

- Mamo, proszę. - powiedział chłopczyk a ja zesztywniałam.
- Mówiłem ci że zabije ciebie zanim zdążysz kontynuować swój ród. I co, zamiast się zabić ty żyjesz dalej i mi zawadzasz. Nigdy nie odpuszczę. - wysyczał i zabił chłopaka.

J

   Obudziłam się w ramionach Gideona i odetchnęłam z ulgą. Wyglądał tak bezbronnie kiedy spał, ale nie był bezbronny. Przecież pod domem jest pięciu strażników, nic nam nie grozi.
   Uspokoiłam się i wtuliłam w jego ramie.

   Po jakimś czasie wstałam i zrobiłam śniadanie. Okazało się że w mieszkaniu byłam tylko ja i Gideon. Więc, póki jeszcze spał, rozsiadłam się na kanapie i zaczęłam oglądać film.

   Usłyszałam szczęk klucza w zamku i ( z ciekawości ) schowałam się za ścianą. Drzwi się otworzyły i weszła przez nie Charlotta, szła w stronę sypialni Gideona. Byłam ciekawa co chce zrobić. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam jak Charlotta nachyla się do Gedeona i całuje go w policzek a on szepcze:

- Kocham cię. - nie mogłam dłużej tego znieść. Otworzyłam szeroko drzwi, żeby mnie zobaczyli i odwróciłam się. Wybiegłam z domu i pobiegłam do parku.

   Usiadłam na ławce obok fontanny. Po pewnym czasie zadzwoniłam do Lesli i umówiłam się w moim domu.
   Wstałam i poszłam do domu. W pokoju czekała już na mnie przyjaciółka. Usiadłyśmy na łóżku i wtuliłam się w nią. Opowiedziałam jej wszystko i rozpłakałam na dobre.
   Położyłam się na łóżku a Lesli bez słowa poczekała aż zasnę.

J
Parę dni później...

   Obudziłam się z krzykiem. Do pokoju wpadła mama i Caroline, mama mnie przytuliła i coś szeptała ale ja nie rozumiałam słów. Caroline wyszła dyskretnie. Płakałam przytulona do mamy. Tak jest codziennie od rozstania się z Gideonem. Codziennie śni mi się tamta scena w której on szepcze do Charlotty. 
   Dzwoni do mnie przynajmniej 20 razy dziennie. Próbował porozmawiać ze mną w Loży ale ja powiedziałam strażnikom żeby nie pozwolili się do mnie zbliżać. 
   I tak z dnia na dzień. Bardzo mi go brakuje ale łatwo mu tego nie przebaczę. Gideon jest po prostu najokropniejszym chłopakiem na świecie. Chciał mnie wykorzystać i tyle, i to dwa razy. On w cale mnie nie kochał i nie będzie kochał.
   Po pewnym czasie poszłam się umyć i ubrać. Gdy wróciłam do pokoju już nikogo nie było. Zeszłam na śniadanie. 
   Przy stole już wszyscy siedzieli. Usiadłam na moim miejscu a wszyscy ( oprócz Charlotty ) popatrzyli na nie z politowaniem. Zaczęłam jeść tosty, poczułam że żołądek wywraca mi się na drugą stronę i pobiegłam do łazienki. 
   Od paru dni dziwnie się czuje, ciągle jestem zmęczona a rano wymiotuje. Chyba jestem chora, będę musiała porozmawiać z doktorem Whitem. 
   Już nawet się nie malowałam przed jakimkolwiek wyjściem z domu. Nie obchodziło mnie jak wyglądam, chciałam tylko przejść przez tą rozpacz. Ale nie umiałam sobie poradzić z tym że widzę go prawie codziennie.
   Przebrałam się w odpowiednie rzeczy i zeszłam na dół bo limuzyna powinna już po mnie przyjechać. Nie pomyliłam się. Jednak nikt nie otworzył mi drzwiczek. Wsiadłam. Samochód ruszył a ja spostrzegłam że przede mną siedzi nie kto inny jak Gideon! Jakim prawem po takim czymś miał czelnoś na mnie patrzeć.
   Odwróciłam twarz w stronę okna i uporczywie się w nie wpatrywałam.
   Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Byłam lekko zaskoczona że Gideon nic nie powiedział. Gdy dojechaliśmy wysiadł i podał mi rękę którą pośpiesznie odtrąciłam. Również wysiadłam i skierowałam się do gabinetu doktora.
- Gdzie ty idziesz? Nie idziesz na epilepsję? – zapytał Gideon i podbiegł do mnie.
- Idę do doktora Whita. Ale to nie twój interes i odczep się ode mnie. – warknęłam i weszłam do gabinetu zatrzaskując za sobą drzwi.
--------------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodoba jeśli zdążę to pojawią się jutro dwa.
CZYTASZ = KOMENTARZ
Przypominam.
Wika

2 komentarze:

  1. Super rozdzia, taki intrygujący i trzymający w napięciu!!! <3 KOCHAM <3 Dawka szybko NEXT i mam nadzieję, że znów będą razem no i ta sytuacja z Gweny. Jedno słowo genialne. :-D Pozdrawiam i weny , weny i Jeszcze raz went!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tego bloga! Świetnie napisane i genialna fabuła!

    OdpowiedzUsuń