czwartek, 10 września 2015

Rozdział 11

Mówiłam że będzie i jest! Mam nadzieje że się spodoba, jest trochę inny bo z perspektywy Alexy ale chyba ujdzie.
Trochę jest już późno ale ja nie śpię... i to jest piękne!

Miłego czytania!

Rozdział 11

Alex


   Obiad mieliśmy zjeść również pod ziemią, w wielkiej jadalni. Gdy weszliśmy do pomieszczenia przy stole siedziały już dwie dziewczyny.
   Jedna była w moim wieku, może trochę starsza. Miała zielone oczy i drobną twarz w kształcie serca. Jej czarne, jak smoła, włosy były spięte w warkocz sięgający do pasa. Miała na sobie luźną sukienkę do ziemi, w kolorze butelkowej zieleni. Sukienka była tak długa że nie widziałam jej butów ale dałabym sobie głowę uciąć że nie miała na sobie obcasów.
   Druga dziewczyna była natomiast młodsza, mogła mieć jakieś czternaście/piętnaście lat. Miała krótkie, białe włosy których kilka kosmyków opadło na jej uśmiechniętą, młodą twarz. Była ubrana w krótkie spodenki, były białe ale miały kilka czerwonych plam, jakby z krwi… Ale to nie możliwe, prawda? Czarna bluzeczka na ramiączkach leżała na niej luźno jakby była kilka rozmiarów za duża. Na nogach miał coś jak sandały z rzemyków i skórzanej podeszwy.
   Koło młodszej dziewczyny usiadł Max, o którym zdążyłam zapomnieć ostatnimi czasy. Po jego lewej, na szczycie stołu, zajął miejsce Aaron i pokazał nam żebyśmy usiedli koło niego.
   Z wahaniem usiadłam na przeznaczonym dla mnie miejscu, koło mnie usiadł Edmund a zaś koło niego Estera.
- Animeno, prosiłem cię żebyś przebrała się zaraz po polowaniu. – ciszę przerwał lekko zachrypnięty głos Aarona.
- Ale tato… - jęknęła – Przecież wiesz że te ubrania zaraz i tak się rozedrą. – zrobiła przesłodkie oczka, które działają tylko na facetów.
- Och! Ale to ostatni raz. – pogroził jej żartobliwie palcem ale uśmiechnął się.
- Dziękuje! – pisnęła tak wysokim głosem że musiałam zasłonić uszy. Po chwili zerwała się z krzesła i ucałowała ojca w policzek.
   Do pomieszczenia weszło kilka osób niosących tace z jedzeniem więc Animea wróciła grzecznie na swoje miejsce. Coraz bardziej zastanawiałam się czy to nie są naprawdę plamy krwi, na jej spodniach.
- Smacznego. – ogłosił z uśmiechem mężczyzna, wszyscy coś wymamrotali a półmiski zostały przed nami położone.
   Gdy zobaczyłam co leży na talerzu zemdliło mnie. Edmund też zrobił wielkie oczy na widok surowego mięsa. Niepewnie chwyciłam widelec i nóż leżący koło talerza i… zawahałam się w ostatniej chwili.
- No, jedzcie, jedzcie. – ponaglił nas Aaron – Ach! Przecież was nie przedstawiłem! – puknął się w czoło z uśmiechem – To Animea moja córka. – wskazał na białowłosą dziewczynę, wstała, ukłoniła się żartobliwie i, z powrotem, usiadła na swoim miejscu – Dalej to Derydiana, narzeczona Maxa, mojego syna i przyszłego wodza. – w ten sposób dowiedziałam się kto jest kim z moich przodków.
   Rodzice nigdy nie zagłębiali się się dalej w opowieściach niż do moich dziadków, którzy już nie żyją, nie miałam przyjemności ich poznać.
- A to Estera, ale ona wam się już przedstawiła. Później powie nam co mamy robić, jst wyrocznią naszego plenienia. – zakończył Aaron.
   Prychnęłam w myślach. Wyrocznia! Przecież magia nie istnieje!
- A teraz smacznego. – z uśmiechem wbił widelec w surowe mięso.
   Popatrzyłam na swój talerz, niestety głód wziął górę nad obrzydzeniem i ukroiłam kawałek. Włożyłam danie do ust i ostrożnie zaczęłam je gryźć. Po chwili zamiast obrzydliwego smaku surowego mięsa poczułam słono-gorzki smak, który zdecydowanie mi posmakował. Przełknęłam kęs i ukroiłam jeszcze jeden, kontem zerkając na Edmunda który wpatrywał się w swoją porcje z powątpiewaniem.
- Jestem wegetarianinem. – odezwał się w końcu. Wszyscy zaprzestali jedzenia i popatrzyli na niego zdziwieni.
- Czym? – zapytał Max połykając głośno kawałek.
- Wegetarianinem, nie je mięsa. – wytłumaczyłam ze znużeniem.
- Zawiadomię służbę. – powiedział Aaron.
   Po chwili Edmund zajadał się jedzeniem przyniesionym specjalnie dla niego… (królewicz – od autorki)

J

   Gdy już wszyscy byli syci poszliśmy za Aaronem do jednego z pokoi którego jeszcze nie widziałam. Było tam tak ciemno że nie widziałam czubka swojego nosa, ale Estera poruszała się jakby wiedziała dokładnie gdzie co jest. Stanęła na środku zapalając lichą świeczkę kazała nam siąść wokół niej. Zauważyłam że Aaron usiadł trochę dalej od Edmunda, zostawiając jeszcze jedno miejsce.
   Estera stała dłuższy czas w środku koła utworzonego przez nas, aż w końcu odwróciła się w moją stronę. Wbiła we mnie swoje świdrujące oczy które teraz zapłonęły czerwienią. Dreszcz przyszedł moje ciało na tą nagłą zmianę kolorów i, choć chciałam, nie mogłam oderwać oczu od jej szkarłatnych tęczówek.
   Nawet gdy usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwiami i głos Maxa nie mogłam na niego popatrzeć. Czułam się jakby mój wzrok był w pułapce z której nie ma ucieczki. Po chwili wszystko się rozmyło…

--------------------------------------

Uważam że lepiej mi się pisze z perspektywy Alex, jak myślicie?
Nie wiem co tu napisać...
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział...
W sumie to nic nie wiem.
Chociaż nie! Wiem że zostało jeszcze kilka rozdziałów do końca. Ta księga na pewno będzie krótsza niż poprzednia.
Czy wam też się wydaje że tutaj rozdziały są takie bardziej przemyślane? Lepsze niż w poprzedniej księdze?
Zapraszam do komentowania!
Wika

2 komentarze:

  1. Rozdzial spoko, ale brakujemi mi gwen i gideona

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ale jednak uderza mnie brak Gideona i Gwendolyn. 😢😦

    Faktycznie można wyraźnie zauważyć że rozdziały stały się w sumie dokładnie przemyślane i to iż próbujesz dobrze wszystko opisać. Szczerze udaje ci się.

    To chyba na tyle. Lecę do robienia zadania na projekty.

    PS. Nie zapominaj o moim diamentu i kochanym rubinu.

    PS. 2. Czekam na NEXT I mam nadzieje iż pojawi się jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń