niedziela, 20 września 2015

Rozdział 13

WOW !! Nie przypuszczałam że jeszcze w ten weekend dodam następny! no ale pozostaje wam czytać i komentować!

Miłego czytania!

Rozdział 13

Alex

- Czy mogłaby mi pani wytłumaczyć, co tu się właściwie dzieje? – zapytałam gdy weszłyśmy do kuchni.
- Po pierwsze, mów mi po imieniu, a po drugie, ja nie mogę ci tego wytłumaczyć, zrobi to Edmund jak będzie gotowy. – odpowiedziała patrząc mi w oczy.
- Gotowy? Gotowy na co?! – warknęłam zirytowana – Przepraszam… nie powinnam była… - zaczęłam się tłumaczyć ale przerwała mi machnięciem ręki.
- Rozumiem, jesteś zdezorientowana i zła. Też taka byłam gdy się dowiedziałam prawdy. Ale pomimo tego nie pozwól zniszczyć tego co czujesz do Edmunda, nie zostawiaj go bo on bardzo cię potrzebuje.
- Ale… Dlaczego ja? – zapytałam podchodząc do krzesła.
- Nie wiem, nikt nie wie. – odpowiedziała i zaczęła przygotowywać posiłek jakby nic się nie stało.

Edmund

   Obudziłem się gdy zaczynało mi brakować powietrza. No tak… Moja siostra właśnie zgniatała moje płuca w uścisku a ja usiłowałem się wydostać. Po chwili wyplątałem się z tych krwiożerczych macek.
   Gdy już wstawałem usłyszałem śmiechy dochodzące z kuchni. Rozpoznałem śmiech mamy, Alex i… taty? Zdziwiony szybko się podniosłem. Ułożyłem Domi na kanapie tak żeby nie spadła i wszedłem do kuchni.
   Na krześle przy blacie siedziała Alex śmiejąc się z poczynań mojego taty który próbował zastąpić mamę we wszystkim co robiła. Co chwilę wybuchali śmiechem gdy tata coś upuścił albo coś mu nie wyszło. Wyglądali jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina.
   Przez chwilę poczułem się nieswojo kiedy napotkałem rozbawione spojrzenie Alex. Jej wzrok w sekundzie stał się przerażający. Wyraźnie mówił: „Teraz uważaj, a później porozmawiamy o ważniejszych rzeczach.”. Przytaknąłem dając jej do zrozumienia że rozumiem.
- Uważaj! – naszą niemą konwersacje przerwał krzyk mamy a następnie jęk bólu taty – Trzeba było bardziej uważać albo zostawić to mnie. – powiedziała delikatnie łapiąc go za rękę.
- Ale przecież… miałaś odpoczywać, ja chciałam tylko pomóc. – powiedział skruszony i zawstydzony. Nienawidził pokazywać słabości.
- Ktoś musi ci to opatrzyć. – powiedziała z troską – Choć na górę. – pociągnęła go w stronę schodów – Mogłabyś przypilnować zupy? – zwróciła się do białowłosej.
- Oczywiście. – potwierdziła natychmiast. Moi rodzice wyszli.
- No to zostaliśmy sami. – powiedziałem ciężko przełykając ślinę.
- Taa… Masz mi coś do powiedzenia? – spytała ostro.
- Czy to retoryczne pytanie? – odpowiedziałem głupio, westchnęła zirytowana.
- Przez ostatnie kilka godzin była nie wiem gdzie, nie wiem w który roku. Widziałam tyle różnych rzeczy że już nie wiem czego się spodziewać. – popatrzyła na mnie, po chwili wahania zajrzałem w jej oczy, o dziwo były pełne łez – Nie chcę żeby nas coś rozdzieliło. Wiem że to wcześnie ale ja cię naprawdę lubię. Chcę wiedzieć wszystko.
- Na pewno chcesz wiedzieć wszystko? – upewniłem się kiedy kiwnęła głową – Zacznijmy od tego że jestem podróżnikiem w czasie, tak jak moi rodzice i niektórzy moi przodkowie. – przerwałem czekając na reakcje. Spodziewałem się śmiechu ale ona tylko popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, pełnymi zainteresowania i pokazała żebym kontynuował – Mogę się przenosić w czasie dzięki specjalnemu kamieniowi, gdy tylko dotknę go myśląc o jakiejś dacie z przeszłości… przenoszę się tam. Nie wiem czy zauważyłaś w moim pokoju, jak dotknęłaś mojego ramienia, takie fioletowe światło.
- Tak, widziałam. Zaraz potem zaczęła mnie boleć głowa a gdy chciałam cię puścić spowiła mnie ciemność.
- No więc wtedy przenieśliśmy się do przeszłości. Byliśmy dokładnie w tym samym miejscu tylko parę lat wcześniej. – przerwałem usiłując sobie przypomnieć co było dalej – Byłaś nieprzytomna, a ja musiałem poszukać kamienia, bez niego nie mogę wrócić, więc cię nie budziłem tylko sprawdziłem czy wszystko z tobą w porządku. Kiedy znalazłem kamień pokazał się ten Max, twój przodek. Co się działo później to wiesz tylko… - zaciąłem się na chwilę – co się stało w tym ciemnym pokoju? Wtedy gdy popatrzyłaś w oczy Estery?
- Tak jakby przeniosłam się do wspomnień, ale nie chcę o tym rozmawiać.
- Wyglądałaś wtedy na naprawdę nieobecną. Ale dobrze, już nie będę. – po chwili wróciłem do opowieści – Po tym jak zasnęłaś na moich rękach nie chciałem cię zostawiać. Więc Aaron wszystko mi wytłumaczył i mogłem się z tobą przenieść z powrotem.
- Ale co ci wytłumaczył? – zapytała, tego się obawiałem.
- Wiesz… to taka stara historia… - zacząłem ale mi przerwała.
- Masz mi powiedzieć wszystko co wiesz! – warknęła. Nie powiem, przestraszyłem się jej.
- Dobrze, więc… - znów się zaciąłem ale widząc jej spojrzenie kontynuowałem: - Aaron, jest twoim przodkiem… jego żona była w ciąży z Animeą (chyba tak się odmienia imię Animea). Wyrocznia powiedziała że ani matka ani córka nie przeżyją. Aaron był zrozpaczony i poszedł do Czarnej Wiedźmy, ona pozwoliła jego żonie wybrać: jej życie czy dziecka. Oczywiście kobieta wybrała życie dziecka więc Wiedźma rzuciła na nią czar, Aaron musiał zapłacić częścią swojego życia… - znów się zaciąłem. Alex patrzyła na mnie wzruszona, w jej oczach na nowo wezbrały łzy.
- Co oddał? – zapytała cicho, prawie niesłyszalnie.
- Oddał swoje wilkołactwo. – powiedziałem śmiertelnie poważnie.

-------------------------------------

No i jak się podoba? Mam nadzieje że chociaż trochę.
Nie będę się rozpisywać.
Proszę o komentarze!
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział.
Zaraz po tym jak zakończę tego bloga otwieram następnego ale nie o tej tematyce... zresztą przekonacie się później.☺
Wika

1 komentarz:

  1. Rozdział jak zawsze genialny!!!!!!
    Nawet nie wiem co powiedzieć.
    Na pewno czekam na NEXT!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń