sobota, 26 września 2015

Rozdział 14

Przepraszam za tak długą nieobecność ale naprawdę bardzo dużo się działo (włącznie z tym że prawie codziennie miałam jakąś kartkówkę albo  coś innego w szkole). Mam nadzieje że rozdział się spodoba bo jest dłuższy niż zazwyczaj.
I Przypominam że zbliżamy się do końca!

Miłego czytania!


Rozdział 14

Alex


   Siedziałam wmurowana. Zrozumiałam podróże w czasie, w końcu widziałam to na własne oczy, ale to?! Wilkołactwo?! Czy on właśnie uznał że mój przodek zmieniał się w wilka?!
- Co…? – Edmund zmarszczył brwi gdy wybuchłam śmiechem.
- Ale! Numer! – krzyknęłam między śmiechem – Ale! Ja! Nie! Dam! Się! Nabrać!
- Ale to prawda! – krzyknął zirytowany – Aaron to przewidział. – wymamrotał po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
-Ale obiad… - przerwał mi.
- Mamo! Musimy wyjść! Obiad jest dalej na gazie!

===


- Gdzie mnie ciągniesz? – zapytałam po raz kolejny.
- Zobaczysz. – mruknął zamyślony.
   Gdy przechodziliśmy przez dziurę w płocie nie odezwał się ani słowem i pociągnął mnie dalej. Po przedarciu się przez dość gęsto zasadzone drzewa weszliśmy na piękną polankę. Tuż przy ziemi rosła jedwabista trawa przeplatana błękitnymi kwiatkami. Z oddali słyszałam szum wody. Ale to nie piękne widoki przykuły moją uwagę.
   Stał tam. Podszedł do nas lekkim, spokojnym krokiem.
- Cześć. – powiedział a ja patrzyłam się na niego jak głupia – Alex, zamknij buzię. – od razu się opanowałam.
- Ale jak? – zapytałam wpatrując się w niego – Przecież ty dawno nie powinieneś żyć! – pokręcił przecząco głową.
- Nie powiedziałeś jej? – skierował się do Edmunda.
- Powiedziałem, nie uwierzyła. – dopiero po głosie poznałam jak blisko mnie stoi. Byłam pewna że gdybym odchyliła się trochę do tyłu wpadłabym w jego ramiona.
- To nie możliwe! – krzyknęłam gwałtownie kręcąc głową – Wilkołaki nie istnieją!
   Zaczęłam chodzić, najpierw w jedną stronę, a później obrót… Edmund wyciągnął ramiona ale zignorowałam je. Na przekór moim staraniom przyciągnął mnie do swojego ciepłego torsu.
- Spokojnie. – odetchnął mi do ucha przez co zadrżałam.
- Jak mam się uspokoić?! – wybuchłam. Mój głos był nadal podniesiony przez co się skrzywił.
- Pomyśl o matce, rodzinie… - zaciął się. Dobrze wiedziałam że chciał teraz wspomnieć o moim ojcu ale wolał nie ryzykować łez i smutku z mojej stromy.
- Nie mogę o nich myśleć… - wyszeptałam wyrywając się – Cały czas przypominam sobie jak mnie okłamywali. – wywarczałam jeszcze bardziej się rzucając.
- Cii… - szepnął nadal spokojnie, to zaczynało się robić denerwujące.
   … i wtedy zrobił coś czego najmniej się spodziewałam.

   Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i, niemal brutalnie, wpił się w moje usta. Na początku nie oddawałam pocałunku z premedytacją ale po chwili jego ręce na mojej talii sprawiły że ugięły się pode mną kolana. Zarzuciłam mu ręce na kark, jedną wplatając w jego włosy. Całkowicie poddałam się jego woli, skupiając się wyłącznie na jego ustach i tym jak nimi porusza.
   To nie był pocałunek pełen pożądania, ale też nie można temu do końca zaprzeczyć. Raczej zaliczał się do tych słodkich i wyznających uczucia.
   Było tak cudownie że zapomniałam gdzie i z kim jesteśmy. Zapomniałam że rodzina przez te wszystkie lata okłamywała mnie o moim pochodzeniu. Zapomniałam o Aaronie mówiącym że jest, a raczej był, wilkołakiem. A już kompletnie zapomniałam o tym że, prawdopodobnie, mama Ediego czeka na nas z obiadem…
   Lekko mnie od siebie odsunął i oparł nasze czoła o siebie.
- Pomyśl o mnie. – szepnął i jeszcze raz, teraz delikatniej i spokojniej, musnął moje usta.
   I byłam pewna że będę o nim myślała… za godzinę… za tydzień… nawet za rok… Już zawsze będzie w mojej głowie.

   Aaron chrząknął zwracając naszą uwagę.
- Czy możemy już porozmawiać? – pokiwałam głową – Wierzysz że zmieniałem się w wilka?
- To trochę nieprawdopodobne ale tak, uwierzyłam. – przytaknęłam znów – Czyli jesteś wilkołakiem?
- Byłem. – uściślił – Kiedyś mogłem przemieniać się w wilka ale oddałem tę zdolność za życię Animey.
- Tak, wiem. Edmund mi opowiadał. – zerknęłam kontem oka na Ediego. Stał dalej mnie obejmując z lekko uniesionymi kącikami ust.
- Skoro już znasz tą historię to mogę opowiedzieć resztę. – westchnął – Masz w sobie krew wilków. Możesz czerpać z tego korzyści ale trzeba też zapłacić cenę.
- Co? Jaką mam jeszcze zapłacić cenę? Nie wystarczy że byłam okłamywana? – zapytałam lekko zdziwiona i przestraszona.
- Jesteś nieśmiertelna.
- Co?! – nie no, zaraz wybuchnę śmiechem – Przecież to niemożliwe!!
- Alexo, tak jest… - przekonywał.
- Nie… nie… nie… - mamrotałam odwracając się do Edmunda. Ten objął mnie opiekuńczo ramionami i przyciągnął do siebie.
- Jeśli to za dużo to możesz reszty dowiedzieć się kiedy in… - przerwałam mu gwałtownie kręcąc głową.
- Chce wiedzieć wszystko. – powiedziałam stanowczo.
- Jesteś pewna? – dopytywał Aaron.
- Tak, chce znać prawdę… o wszystkim. – powiedziałam pewnie.
- Więc została mi tylko jedna historia do opowiedzenia. – westchnął, albo raczej sapnął – Kamień Edmunda ma trochę dłuższą historie niż myślicie. Znalazła go moja babka. Na początku był traktowany jak najważniejszy klejnot koronny, lecz Madeleine miała go zawsze przy sobie. Pewnego wieczoru jej mąż zaciekawiony klejnotem dotknął go i zauważył że jego moc dwukrotnie się powiększyła. Zakazał Maddi noszenia go ale ona się nie posłuchała. To doprowadziło do jej zguby. Gdy pewnego dnia biliśmy, tak, już wtedy żyłem, na spacerze napadli na nas ludzie. Było ich zbyt dużo żeby babcia sama sobie z nimi poradziła, a ja jeszcze nie umiałem się przemieniać. Dotknęła kamienia i zmieniła się w wielką, białą wilczycę. Ludzie oszaleli. Lecz czar nie został na długo, wycięczona babcia ostatnimi siłami zdjęła kamień ze swojej szyi, dała mi go i kazała uciekać. Jej ostatnie słowa przed tym jak padła od strzały jednego z ludzi to: „Kiedyś ci się przyda, tylko nikomu o nim nie mów.”.
   Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam jak dorosły mężczyzna płacze. Zrobiło mi się go żal. Widać było że był bardzo blisko z swoją babcią a widział jej śmierć. Ja bym nie wytrzymała. Chciałam do niego podejść i przytulić, ale w porę się otrząsną i zaczął mówić dalej:
- Estera przepowiedziała twoją przyszłość, Alexo. Stąd wiedziałem komu i kiedy przekazać kamień. – podszedł do nas i uścisnął mnie serdecznie. Edmunda poklepał po ramieniu – Dbaj o nią, możliwe że zostanie z tobą na zawsze. – uśmiechnął się, odwrócił i odbiegł.
   Teraz wyglądał jak normalny człowiek który wyszedł poćwiczyć, pobiegać w lesie.

===============================


Tak jak już pisałam zbliżamy się do końca a dokładniej to jest ostatni rozdział.
Jeszcze tylko Epilog który będzie zawierał, tak jakby, urywki z życia Alex i Edmunda.
Nie wiem co tu napisać...
Już mam za sobą trzy zamknięte blogi a dalej mi smutno gdy zakańczam jakąś historię.
Oczywiście nie kończę z blogowanie... o nie, nie!
Mam już założonego nowego bloga ale jeszcze tam nic niema.
Myślę że pierwszy rozdział zacznę pisać zaraz po tym jak dodam Epilog tutaj.
Ale szczerze mówiąc nie wiem jak wyjdzie mi z tamtym blogiem bo mam co do niego duże plany i trochę boje się że nie wypalą. Ale będę się starać.
Też na horyzoncie świta mi nowa historia o Clary i Jace'ie (kolejny ff o DA) ale jeszcze jej nie złapałam i ujarzmiłam. ☺
Jak tylko napiszę jakiś rozdział na nowym blogu to dam wam znać!
Do napisania!
Wika

Ps. Spodziewajcie się Epilogu o każdej porze dnia i nocy (choć tak naprawdę nie wiem kiedy go dodam). ☺

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz