Rozdział 2
Edmund
Zjedliśmy obiad,
dorośli zgodzili się jednogłośnie że nie będzie stypy po pogrzebie więc był
tylko normalny posiłek, choć zjedzony w ciszy. Źle się czułem dlatego poszedłem
do jednej z sypialni i wskoczyłem na łóżko.
- Edmund, przecież przed chwilą pochowałeś jedną z
ważniejszych dla siebie osób, jak możesz nic nie czuć? – zapytałem się na głos.
To prawda, nie
czułem nic. Żadnego smutku, łez, bólu… nic. Jedno wielkie, cholerne nic!!!!
Wstałem i
rozejrzałem się po pokoju, stara szafa w której były jakieś ubrania i skrzynia,
zaciekawiła mnie. Stara skrzynia z rozbitym zamknięciem, otworzyłem ją.
Znalazłem parę książek i atlas szkolny, to pewnie mojej mamy.
Poczułem coś
dziwnego… mdłości. Wyprostowałem się i podszedłem do okna. O co tu chodzi?!!
Nagle wszystko
rozmazało się i zniknęło w fioletowym świetle…
☺
Wylądowałem chyba w tym samym pokoju ale coś się zmieniło… Przede
wszystkim to że na łóżku mama obściskiwała się z tatą!
-
Mama?! – krzyknąłem, obróciła się w moją stronę i rozszerzyła oczy ze
zdziwienia.
Tak, to zdecydowanie moja mama… Tylko jakby
młodsza… Co tu się dzieje?!
Zakryła się kołdrą a mężczyzna, młodsza
wersja mojego ojca, usiadł na łóżku.
-
Kim jesteś? – zapytała kobieta.
-
Jestem Edmund de Villiers. – przedstawiłem się, wymienili zszokowane spojżenia.
-
Kim są twoi rodzice i ile masz lat? – zapytał mężczyzna.
-
Gwendylon i Gideon de Villiers’owie, to moi rodzice. Mam jeszcze młodszą
siostrę, Dominikę. Jesteście bardzo podobni do rodziców, kim jesteście? – przyjrzałem
im się uważnie.
-
Wygląda na to że jesteśmy twoimi rodzicami, tyle że młodszymi. Jak się tu
przeniosłeś? – zapytał czarnowłosy.
-
Byliśmy akurat w odwiedzinach u babci, dziwnie się poczułem i poszedłem się
położyć. Wszedłem do tego pokoju i zalała mnie fala fioletowego światła,
później znalazłem się tu. – wzruszyłem nonszalancko ramionami jakby w tym nie
było nic niezwykłego. Ale jednak było… I to dużo niezwykłego.
-
Ile masz lat? – zapytała z obawą czarnowłosa.
-
Szesnaście. – spuściłem wzrok, znów poczułem mdłości – O nie, znowu. – mruknąłem.
-
Co się dzieje? Masz mdłości? Tak? – podbiegła do mnie owinięta w pościel.
-
Tak, jest tak samo jak wcześniej. – powiedziałem patrząc jej w oczy, oczy mojej
matki nigdy się nie zmieniły.
-
Zaraz przeniesiesz się do swoich czasów, rozumiesz? – pokiwałem głową – Masz
wszystko opowiedzieć mamie, powiedz że widziałeś rodziców trzy dni przed
ślubem. Pamiętaj że cię kochamy! – ostatnie zdanie ledwo dosłyszałem bo znów
pochłonęło mnie fioletowe światło…
Dominika
Mama poprosiła mnie
bym sprawdziła co z Edim. Weszła do sypialny w której wcześniej zniknął i
najpierw myślałam że pomyliłam pokoje ale…
Poście na łóżku
była zagnieciona i lekko skopana, na środku podłogi była jakaś skrzynia z
książkami a na szafce nocnej leżała czyjaś komórka. Usiadłam na łóżku bo byłam
pewna że to właśnie w tym pokoju przebywał mój brat…
Czekałam, czekałam…
W pewnym momęcie
pokuj zalało jakieś fioletowe światło i wyłonił się z niego mój brat.
Przestraszona schowałam się za łóżkiem. Edmund podszedł do skrzynki, zamknął ją
i schował w szafie.
- Ed-di… - zaczęłam drżącym głosem. Odwrócił się w moją
stronę i uśmiechnął pokrzepiająco.
- Tak? – zapytał pomagając mi wstać.
- Jak-k t-ty t-to zrob-biłeś? – ledwo zapytałam bo mój głos
za bardzo drżał.
- Też nie wiem, mama powinna nam wytłumaczyć. – powiedział
przytulając mnie, wtuliłam się w niego jak w mamę, zawsze to robiłam.
Gwendylon
Wysłałam córkę żeby
sprawdziła co u Ediego a sama przysiadłam się do Paula (dalej go tak nazywałam
ponieważ trudno było mi się przyzwyczaić do nazywania mężczyzny niewiele
starszego ode mnie „tatą”) i Gideona w salonie.
- Dlaczego nie pozwoliłaś mi przemówić do rozumu Edmundowi
za to jak się do ciebie odezwał? – zapytał w pewny momęcie mój mąż z pretensją
w głosie.
- Co? – nie zrozumiałam.
- Wtedy gdy wysiadaliśmy z samochodu, gdy budziłaś Ediego. –
wytłumaczył.
- Ach, o to ci chodzi. – westchnęłam – Po prostu… Musisz
zrozumieć co on przeżywa, stracił jedną z ważniejszych osób… Czasami mogą mu
się zdarzać takie wyskoki.
- O co chodzi? Gwendylon? – zapytał Paul.
- Edmund bardzo niegrzecznie odpyskował matce. – wytłumaczył
Gideon ostrym tonem.
- Oj, no już przestań! – stanęłam w obronie syna – Przecież
to nic wielkiego! On dojrzewa, ma prawo mieć parę takich wyskoków!
- Taki tekst nazywasz wyskokiem? – zirytował się –
Przeżyłbym gdyby powiedział to do kogoś innego, ale do matki? Czy on w ogóle ma
do ciebie szacunek?
- Jak możesz?! – wrzasnęłam. Paul widząc że sytuacja dopiero
się rozkręca, wstał i pośpiesznie przeniósł się do kuchni – Uważasz że moje własne
dzieci mnie nie szanują? – odetchnęłam głęboko, gdy nie usłyszałam odpowiedzi
kontynuowałam: - Nie wierzę. – wyszeptałam patrząc w jego oczy – Mój Gideon
nigdy by czegoś takiego do mnie nie powiedział. – dodałam wstając.
Słyszałam jeszcze
jak mnie woła ale zabrałam tylko parasolkę i wybiegłam z domu.
Gideon
Cholera! Co ja
zrobiłem?! Jak mogłem tak powiedzieć?! Co się ze mną stało?! Przecież nie ch…
Moje rozmyślenia
przerwały dzieci schodząc po schodach.
- Gdzie mama? – zapytał chłopak.
- Wyszła na spacer. – powiedziałem nie patrząc na nich.
- Przecież zaraz będzie wielka burza! – pisnęła Domi i
podbiegła do mnie, usiadła mi na kolanach a ja ją przytuliłem.
- Tato… - zaczął ostrzegawczym tonem czarnowłosy – O co
poszło? – o Boże! Jak on mnie dobrze zna!
- O nic. – szepnąłem tuląc do siebie dziewczynkę.
- Mama panicznie boi się burzy, nigdy z własnej woli nie
wyszłaby w taką pogodę. – stwierdził przyglądając mi się badawczo – Coś się
stało. – to nie było pytanie.
- Powiedziałem coś czego nie powinienem.
Edmund
Po tym jak ojciec
mi wszystko wytłumaczył zabrałem nieprzemakalną kurtkę i wybiegłem. Wiedziałem
gdzie jej szukać, w naszej kryjówce.
Naciągnąłem kaptur
na głowę i dalej przedzierałem się przez strugi deszczu.
J
Znalazłem mamę koło
naszego drzewa na ławce, parasol leżał koło niej a ona mokła. Jednak jej to
chyba nie przeszkadzało, wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie a na
jej policzkach łzy mieszały się z deszczem.
Zdjąłem kurtkę i
nakryłem ją, usiadłem obok. Nie popatrzyła na mnie ale kiwnęła głową dziękując.
- Chodź. – szarpnąłem za ramie czarnowłosej, nie ruszyła się
tylko popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem – Przeziębisz się. – nie dawałem za
wygraną.
- Dobrze ale… - przerwałem jej.
- Nie idziemy do domu. – uspokoiłem ją.
J
Przebiegliśmy przez
drogę chowając się pod parasolem. Weszliśmy do jednej z kawiarni i zmówiliśmy
gorącą czekoladę.
- Mamo… - zacząłem, popatrzyła na mnie znad granatowego
kubka – Zauważyłem że ostatnio dzieje się z wami coś złego…
- Naprawdę? – przerwała mi – To aż tak widać? – zapytała
przejęta.
- Niestety, co się dzieje?
- Ja… Nie wiem. – zająknęła się – Coś się dzieje ale… Nie
umiem temu zaradzić. – westchnęła.
- Może ja bym…
- Nie! – przerwała mi ostro, kilka osób spojrzało w naszą
stronę – Ty na pewno nic nie zrobisz. – syknęła.
- Dobrze… Nie wracajmy już do tego. – zawahałem się – Muszę
ci coś powiedzieć… Kiedyś mówiłaś coś o podróżach w czasie… - spojrzała na mnie
z obawą i troską.
- Stało się. – wyszeptała – Przeniosłeś się w czasie,
prawda? – zapytała jeszcze ciszej, pokiwałem głową – O Boże.
J
Pożyczyłem mamie
komórkę żeby mogła zawiadomić tatę że jedziemy do Loży i zmówić taksówkę. Po
chwili staliśmy pod wielkimi drzwiami wejściowymi czekając na ojca, na
szczęście deszcz przestał już padać.
- Nareszcie! – krzyknęła moja mama widząc samochód
wjeżdżający na parking, wysiadł z niego tylko mój tata chociaż spodziewałem się
Domi.
- Gweny… Ja cię strasznie przepraszam… - zaczął tata ale
mama mu przerwała.
- Teraz nie czas na to, trzeba zająć się podróżami. –
ostatnie wyszeptała, ojciec spojrzał na mnie i na mamę, kiwnęła twierdząco
głową. Czarnowłosy westchnął ciężko i, wcześniej chwytają mamę za rękę, wszedł
do budynku, posłusznie poszedłem za nimi.
-----------------------------------------
Mam nadzieje że się podoba! Jest zdecydowanie dłuższy od poprzedniego i (tak mi się wydaje) lepszy.
Mamy pierwszy przeskok Edmunda, życie małżeńskie Gwendylon i Gideona się zaczęło sypać...
A! Zapomniałam ostatnio! Jak wam się podoba Dominika? W ogóle jej historia i tak dalej?
Chmm... Co tu jeszcze napisać?
Chyba już wszystko...
Następny rozdział postaram się dodać szybciej ze względu na to że mamy cudowne wakacje!
Kocham was, moi podróżnicy!
Wika
Boże nareszcie jest i to jaki!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity!!!
Błagam cię o kolejny!!!!
Pisz szybko!!!!!!
♥♥♥