piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 2

Rozdział 2
Edmund

   Zjedliśmy obiad, dorośli zgodzili się jednogłośnie że nie będzie stypy po pogrzebie więc był tylko normalny posiłek, choć zjedzony w ciszy. Źle się czułem dlatego poszedłem do jednej z sypialni i wskoczyłem na łóżko.
- Edmund, przecież przed chwilą pochowałeś jedną z ważniejszych dla siebie osób, jak możesz nic nie czuć? – zapytałem się na głos.
   To prawda, nie czułem nic. Żadnego smutku, łez, bólu… nic. Jedno wielkie, cholerne nic!!!!
   Wstałem i rozejrzałem się po pokoju, stara szafa w której były jakieś ubrania i skrzynia, zaciekawiła mnie. Stara skrzynia z rozbitym zamknięciem, otworzyłem ją. Znalazłem parę książek i atlas szkolny, to pewnie mojej mamy.
   Poczułem coś dziwnego… mdłości. Wyprostowałem się i podszedłem do okna. O co tu chodzi?!!
   Nagle wszystko rozmazało się i zniknęło w fioletowym świetle…


   Wylądowałem chyba w tym samym pokoju ale coś się zmieniło… Przede wszystkim to że na łóżku mama obściskiwała się z tatą!
- Mama?! – krzyknąłem, obróciła się w moją stronę i rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
   Tak, to zdecydowanie moja mama… Tylko jakby młodsza… Co tu się dzieje?!
   Zakryła się kołdrą a mężczyzna, młodsza wersja mojego ojca, usiadł na łóżku.
- Kim jesteś? – zapytała kobieta.
- Jestem Edmund de Villiers. – przedstawiłem się, wymienili zszokowane spojżenia.
- Kim są twoi rodzice i ile masz lat? – zapytał mężczyzna.
- Gwendylon i Gideon de Villiers’owie, to moi rodzice. Mam jeszcze młodszą siostrę, Dominikę. Jesteście bardzo podobni do rodziców, kim jesteście? – przyjrzałem im się uważnie.
- Wygląda na to że jesteśmy twoimi rodzicami, tyle że młodszymi. Jak się tu przeniosłeś? – zapytał czarnowłosy.
- Byliśmy akurat w odwiedzinach u babci, dziwnie się poczułem i poszedłem się położyć. Wszedłem do tego pokoju i zalała mnie fala fioletowego światła, później znalazłem się tu. – wzruszyłem nonszalancko ramionami jakby w tym nie było nic niezwykłego. Ale jednak było… I to dużo niezwykłego.
- Ile masz lat? – zapytała z obawą czarnowłosa.
- Szesnaście. – spuściłem wzrok, znów poczułem mdłości – O nie, znowu. – mruknąłem.
- Co się dzieje? Masz mdłości? Tak? – podbiegła do mnie owinięta w pościel.
- Tak, jest tak samo jak wcześniej. – powiedziałem patrząc jej w oczy, oczy mojej matki nigdy się nie zmieniły.
- Zaraz przeniesiesz się do swoich czasów, rozumiesz? – pokiwałem głową – Masz wszystko opowiedzieć mamie, powiedz że widziałeś rodziców trzy dni przed ślubem. Pamiętaj że cię kochamy! – ostatnie zdanie ledwo dosłyszałem bo znów pochłonęło mnie fioletowe światło…

Dominika

   Mama poprosiła mnie bym sprawdziła co z Edim. Weszła do sypialny w której wcześniej zniknął i najpierw myślałam że pomyliłam pokoje ale…
   Poście na łóżku była zagnieciona i lekko skopana, na środku podłogi była jakaś skrzynia z książkami a na szafce nocnej leżała czyjaś komórka. Usiadłam na łóżku bo byłam pewna że to właśnie w tym pokoju przebywał mój brat…
   Czekałam, czekałam…
   W pewnym momęcie pokuj zalało jakieś fioletowe światło i wyłonił się z niego mój brat. Przestraszona schowałam się za łóżkiem. Edmund podszedł do skrzynki, zamknął ją i schował w szafie.
- Ed-di… - zaczęłam drżącym głosem. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął pokrzepiająco.
- Tak? – zapytał pomagając mi wstać.
- Jak-k t-ty t-to zrob-biłeś? – ledwo zapytałam bo mój głos za bardzo drżał.
- Też nie wiem, mama powinna nam wytłumaczyć. – powiedział przytulając mnie, wtuliłam się w niego jak w mamę, zawsze to robiłam.

Gwendylon

   Wysłałam córkę żeby sprawdziła co u Ediego a sama przysiadłam się do Paula (dalej go tak nazywałam ponieważ trudno było mi się przyzwyczaić do nazywania mężczyzny niewiele starszego ode mnie „tatą”) i Gideona w salonie.
- Dlaczego nie pozwoliłaś mi przemówić do rozumu Edmundowi za to jak się do ciebie odezwał? – zapytał w pewny momęcie mój mąż z pretensją w głosie.
- Co? – nie zrozumiałam.
- Wtedy gdy wysiadaliśmy z samochodu, gdy budziłaś Ediego. – wytłumaczył.
- Ach, o to ci chodzi. – westchnęłam – Po prostu… Musisz zrozumieć co on przeżywa, stracił jedną z ważniejszych osób… Czasami mogą mu się zdarzać takie wyskoki.
- O co chodzi? Gwendylon? – zapytał Paul.
- Edmund bardzo niegrzecznie odpyskował matce. – wytłumaczył Gideon ostrym tonem.
- Oj, no już przestań! – stanęłam w obronie syna – Przecież to nic wielkiego! On dojrzewa, ma prawo mieć parę takich wyskoków!
- Taki tekst nazywasz wyskokiem? – zirytował się – Przeżyłbym gdyby powiedział to do kogoś innego, ale do matki? Czy on w ogóle ma do ciebie szacunek?
- Jak możesz?! – wrzasnęłam. Paul widząc że sytuacja dopiero się rozkręca, wstał i pośpiesznie przeniósł się do kuchni – Uważasz że moje własne dzieci mnie nie szanują? – odetchnęłam głęboko, gdy nie usłyszałam odpowiedzi kontynuowałam: - Nie wierzę. – wyszeptałam patrząc w jego oczy – Mój Gideon nigdy by czegoś takiego do mnie nie powiedział. – dodałam wstając.
   Słyszałam jeszcze jak mnie woła ale zabrałam tylko parasolkę i wybiegłam z domu.

Gideon

   Cholera! Co ja zrobiłem?! Jak mogłem tak powiedzieć?! Co się ze mną stało?! Przecież nie ch…
   Moje rozmyślenia przerwały dzieci schodząc po schodach.
- Gdzie mama? – zapytał chłopak.
- Wyszła na spacer. – powiedziałem nie patrząc na nich.
- Przecież zaraz będzie wielka burza! – pisnęła Domi i podbiegła do mnie, usiadła mi na kolanach a ja ją przytuliłem.
- Tato… - zaczął ostrzegawczym tonem czarnowłosy – O co poszło? – o Boże! Jak on mnie dobrze zna!
- O nic. – szepnąłem tuląc do siebie dziewczynkę.
- Mama panicznie boi się burzy, nigdy z własnej woli nie wyszłaby w taką pogodę. – stwierdził przyglądając mi się badawczo – Coś się stało. – to nie było pytanie.
- Powiedziałem coś czego nie powinienem.

Edmund

   Po tym jak ojciec mi wszystko wytłumaczył zabrałem nieprzemakalną kurtkę i wybiegłem. Wiedziałem gdzie jej szukać, w naszej kryjówce.
   Naciągnąłem kaptur na głowę i dalej przedzierałem się przez strugi deszczu.

J

   Znalazłem mamę koło naszego drzewa na ławce, parasol leżał koło niej a ona mokła. Jednak jej to chyba nie przeszkadzało, wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie a na jej policzkach łzy mieszały się z deszczem.
   Zdjąłem kurtkę i nakryłem ją, usiadłem obok. Nie popatrzyła na mnie ale kiwnęła głową dziękując.
- Chodź. – szarpnąłem za ramie czarnowłosej, nie ruszyła się tylko popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem – Przeziębisz się. – nie dawałem za wygraną.
- Dobrze ale… - przerwałem jej.
- Nie idziemy do domu. – uspokoiłem ją.

J

   Przebiegliśmy przez drogę chowając się pod parasolem. Weszliśmy do jednej z kawiarni i zmówiliśmy gorącą czekoladę.
- Mamo… - zacząłem, popatrzyła na mnie znad granatowego kubka – Zauważyłem że ostatnio dzieje się z wami coś złego…
- Naprawdę? – przerwała mi – To aż tak widać? – zapytała przejęta.
- Niestety, co się dzieje?
- Ja… Nie wiem. – zająknęła się – Coś się dzieje ale… Nie umiem temu zaradzić. – westchnęła.
- Może ja bym…
- Nie! – przerwała mi ostro, kilka osób spojrzało w naszą stronę – Ty na pewno nic nie zrobisz. – syknęła.
- Dobrze… Nie wracajmy już do tego. – zawahałem się – Muszę ci coś powiedzieć… Kiedyś mówiłaś coś o podróżach w czasie… - spojrzała na mnie z obawą i troską.
- Stało się. – wyszeptała – Przeniosłeś się w czasie, prawda? – zapytała jeszcze ciszej, pokiwałem głową – O Boże.

J

   Pożyczyłem mamie komórkę żeby mogła zawiadomić tatę że jedziemy do Loży i zmówić taksówkę. Po chwili staliśmy pod wielkimi drzwiami wejściowymi czekając na ojca, na szczęście deszcz przestał już padać.
- Nareszcie! – krzyknęła moja mama widząc samochód wjeżdżający na parking, wysiadł z niego tylko mój tata chociaż spodziewałem się Domi.
- Gweny… Ja cię strasznie przepraszam… - zaczął tata ale mama mu przerwała.

- Teraz nie czas na to, trzeba zająć się podróżami. – ostatnie wyszeptała, ojciec spojrzał na mnie i na mamę, kiwnęła twierdząco głową. Czarnowłosy westchnął ciężko i, wcześniej chwytają mamę za rękę, wszedł do budynku, posłusznie poszedłem za nimi.

-----------------------------------------
Mam nadzieje że się podoba! Jest zdecydowanie dłuższy od poprzedniego i (tak mi się wydaje) lepszy.
Mamy pierwszy przeskok Edmunda, życie małżeńskie Gwendylon i Gideona się zaczęło sypać...
A! Zapomniałam ostatnio! Jak wam się podoba Dominika? W ogóle jej historia i tak dalej?
Chmm... Co tu jeszcze napisać?
Chyba już wszystko...
Następny rozdział postaram się dodać szybciej ze względu na to że mamy cudowne wakacje!
Kocham was, moi podróżnicy!
Wika

1 komentarz:

  1. Boże nareszcie jest i to jaki!!!!!!!!!!
    Rozdział niesamowity!!!
    Błagam cię o kolejny!!!!
    Pisz szybko!!!!!!
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń