wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 7

Przepraszam że czekaliście aż... prawie dziesięć dni! Ale mam nadzieje że ten rozdział was zadowoli.

Miłego czytania!

Rozdział 7
Edmund

   Moje serce zaczęło szybciej bić a żołądek obrócił się o 180 stopni. Jak mogłem dopiero teraz zobaczyć, jaka ona piękna?
   Jej długie, białe włosy były spięte w warkocz a piękne błękitne oczy skryte za okularami przeciwsłonecznymi, kiedy patrzy przez okno. Prześlizgnąłem się po niej spojrzeniem. Jej ciemne rurki idealnie opinały się na ciele a czerwona koszulka kontrastowała z włosami.
   Po chwili przypatrywania się jej odchrząknąłem żeby zwrócić jej uwagę. Odwróciła się i z westchnięciem zdjęła okulary. Oczy miała przymknięte i lekko ponury wyraz twarzy. Jej twarz rozjaśnił uśmiech gdy mnie zobaczyła, odpowiedziałem tym samym.
- A  więc, chodzisz tu do szkoły. – stwierdziła podnosząc sportową torbę z ziemi.
- Tak, mam cię oprowadzić. – powiedziałem entuzjastycznie – Co chciałabyś zobaczyć?
- Tak naprawdę to już wiem gdzie co jest. – powiedziała speszona, zmarszczyłem brwi.
- Co? – zapytałem mało rozumiejąc.
- Na przerwie jakaś dziewczyna mnie oprowadziła.
- Skoro tak… - zacząłem, podszedłem do niej i dodałem konspiracyjnym tonem – Dasz się zaprosić na spacer?
- J-Ja? – wyjąkała ale gdy kiwnąłem głową uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kocham jej uśmiech – Nie masz teraz lekcji? – zapytała z obawą a jej mina zrzedła.
- Tą lekcje mam przeznaczoną dla ciebie, moje wychowawczyni tak zdecydowała, a na następnej mam W-F więc mogę się zerwać.
- Byłoby wspaniale. Ale na pewno poniesiesz jakieś konsekwencje, może lepiej zostań? – powiedziała kiedy szliśmy do wyjściowych drzwi szkoły.
- Spokojnie, tata napisze mi usprawiedliwienie, nie martw się. – przepuściłem ją w drzwiach.
   Zobaczyłem w oknie szkoły moją wychowawczynie odwróconą do mnie tyłem.
- Musimy przebiec za róg szkoły. – szepnąłem do Alexy.
   Złapałem jej rękę i zerwałem się do biegu w tym samym czasie kiedy nauczycielka odwracała się do okna. Przystanęliśmy bezpieczni za rogiem szkoły, Alex zachichotała a ja nie miałem zamiaru puścić jej dłoni.
- To gdzie teraz, przewodniku? – zapytała ze śmiechem.
   Przesunęła kciukiem po moich kłykciach a ja myślałem że trafił mnie piorun. Dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie a ja zapomniałem gdzie jesteśmy i co robimy.

J

   Szliśmy przez park, dalej nie puszczałem jej ręki. Biło od nie dziwne, ale przyjemne, ciepło. Nic nie mówiliśmy ale od czasu do czasu przyłapywałem się na tym że spoglądam na nią. Zatrzymaliśmy się pod największą płaczącą wierzbą i przysiedliśmy na ławce pod nią.
- Powinnaś je rozpuścić. – stwierdziłem.
    Sięgnąłem do gumki na jej włosach i delikatnie ją zdjąłem. Popatrzyła na mnie z uśmiechem kiedy lekko targałem jej włosy. Jej włosy były delikatne, jeszcze nigdy takich nie spotkałem. Impuls sprawił że wplotłem w nie palce a ona przysunęła głowę do mojej. Przymknęła oczy, musnąłem jej wargi ale po chwili odsunąłem się lekko szukając pozwolenia. Skinęła prawie nie widocznie głową. Nachyliłem się i złączyłem nasze usta.
   Poczułem jak serce zaczyna i szybciej bić, choć wydawało się to nie możliwe. Przysunąłem się jeszcze bliżej i położyłem na jej policzku drugą rękę. Delikatny pocałunek zaczął zmieniać się w porywczy i zachłanny…
   Poczułem wibracje w kieszeni spodni. Przekląłem w myślach i z przepraszający uśmiechem odsunąłem się od dziewczyny. Wyjąłem telefon i sprawdziłem kto dzwoni… „Tata”. Westchnąłem naciskając zieloną słuchawkę.
- Gdzie ty jesteś?! – krzyknął na przywitanie.
- Też miło cię słyszeć. – powiedziałem sarkastycznie.
- Dlaczego nie ma cię w szkole?! Limuzyna czekała na ciebie prawie godzinę zanim do mnie zadzwonili! Natychmiast słucham wyjaśnień!
- Jestem w parku z koleżanką… - popatrzyłem ukradkiem na Alexę żeby przekonać się że zdrapuje lakier z paznokci – Zerwałem się ze szkoły.
- Co?! – krzyknął gdy jego szok minął – Co zrobiłeś?! Wiesz jak matka się zamartwiała?! A ty sobie chodziłeś z koleżanką!
- Ale… - zacząłem ale mi przerwał.
- Masz natychmiast przyjechać do domu! – krzyknął. W tle słyszałem trzaśnięcie drzwiami.
- Ale…
- Masz wracać i bez dyskusji!
- Znalazł się? – usłyszałem w tle słaby głos mamy, był lekko ochrypły, jakby płakała.
   Moje serce ścisnęło się kiedy uświadomiłem sobie że to ja doprowadziłem ją do takiego stanu. Głęboko odetchnąłem i, dalej z telefonem przy uchu, wstałem podając rękę Alex.
- Przyjadę z koleżanką, limuzyna dalej czeka? – zapytałem. Na słowo „limuzyna” dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.
- Tak… Ale nie denerwuj więcej Gwen, wiesz że to źle na nią działa. – powiedział już spokojnie.
   Oczami wyobraźni widziałem go siedzącego na kanapie i obejmującego mamę. Wyobrażałem sobie jak całuje ją w czoło i szepcze że wszystko będzie dobrze.
- Zaraz będziemy, pa. – powiedziałem, nie usłyszałem pożegnania z jego strony więc się rozłączyłem.
- Czy ty właśnie zabierasz mnie do swojego domu limuzyną? – zapytała Alex gdy wracaliśmy szybkim krokiem do szkoły.

------------------------------
No i jak?
Moim zdaniem ten rozdział jest chyba jednym z lepszych na tym blogu. Jak myślicie?
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział.
Proszę o komentarze.
Nie wiem, co jeszcze napisać?
Zostałam (dość dawno) nominowana do LBA i jeszcze na nie nie odpowiedziałam ale postaram się zrobić to jak najszybciej!
Pozdrawiam!
Wika

4 komentarze:

  1. Świetny warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niesamowity!!!
    Zdecydowanie warto było czekać ale mam nadzieje, że kolejny rozdział będzie znacznie szybciej.
    Pozdrawiam i czekam na NEXT(mam nadzieję, że pojawi się niedługo)!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz. :) Uwielbiam wszystkie Twoje blogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gideon-rodzic jest genialny!!!!

    OdpowiedzUsuń