Miłego czytania!
Rozdział
4
Gwendylon
Obudziłam się i
rozejrzałam, byłam nadal w pokoju do którego kazaliśmy przyprowadzić Ediego.
Nade mną nachylał się Gideon i George.
- Co cię stało? – próbowałam się podnieść ale silne ręce
mojego męża mi nie pozwoliły.
- Zemdlałaś, musisz leżeć. – powiedział – Jak tylko Jack
wróci to cię przebada…
- Nie trzeba, nic mi nie jest. – przerwałam mu – Teraz mamy
ważniejsze sprawy, trzeba pokazać tą książkę Falkowi. – warknęłam podnosząc się
do pozycji siedzącej.
Był to jednak błąd
bo przed oczami zatańczyły mi mroczki i poczułam lekkie mdłości. Opadłam
powrotem na kanapę żeby wszystko unormować. Odetchnęłam kilka razy głęboko i
wszystko przeszło.
- Mówiłem żebyś uważała? – zapytał retorycznie zielonooki.
- Dobra ale teraz… - przerwał mi.
- Teraz George zabierze cię do domu a ja pozałatwiam
wszystko inne. – pomógł mi powoli wstać, jednak mdłości wróciły – Na pewno już
dobrze? Jakoś zbladłaś. – odezwał się z wyraźnym niepokojem mój mąż.
- Tak, tak. Już wszystko dobrze. – mruknęłam stając o
własnych siłach.
- Chodź Gwendylon, odwiozę cię. – powiedział George
obejmując mnie ramieniem.
Edmund
Nikt mnie nie
zauważył a ja dalej wpatrywałem się w tą jedną stronę książki. Z zaciekawieniem
otworzyłem książkę na ostatniej stronie. Tam również widniał dopisek, ten sam atrament i ten sam charakter pisma, tylko
pogrubione, jakby ktoś kilka razy poprawiał tą wiadomość.
PAMIĘTAJ ZE ZAWSZE BĘDĘ CIE KOCHAĆ!!
Jak
najszybciej i niezauważalnie wyrwałem tą kartkę i schowałem do kieszeni.
Odwróciłem się do innych w momęcie kiedy pan George wyprowadzał mamę.
- Zostaniesz tu sam? – zapytał tata – Jak tylko
wejdę na górę to przyśle jakiegoś strażnika ale na razie będziesz tu sam,
dobrze?
- Tak, spoko.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko ręka mnie boli. – wytłumaczyłem.
- Pokaż. – obejrzał ją dokładnie i zacmokał z
dezaprobatą – Chyba złamana. Jak przyjedzie doktor to przyślę go tutaj. –
kiwnąłem głową i patrzyłem jak wychodzi. Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po
jedno z ciastek które nie spadły na podłogę po moim „wypadku”.
Już
miałem włożyć ciastko do ust kiedy poczułem mdłości, chwilę później zalało mnie
fioletowe światło.
Czy tak
już będzie zawsze? – to ostatnie co pomyślałem zanim się przeniosłem w
przeszłość.
Falk de Villiers
Gdy
przeglądałem księgi w nadziei na znalezienie czegoś co pomoże Edmundowi gdy nagle
do mojego gabinetu wpadł zdenerwowany Gideon. Położył z hukiem jakąś książkę na
moim biurku i usiadł przede mną, popatrzyłem zdziwiony najpierw na książkę a
później na niego.
- Edmund zabrał ją z przeszłości bo zaciekawiła
go dedykacja. – kiwnął głową w stronę książki, otworzyłem ją z zaciekawieniem. Przeczytałem
dopisek trzy razy dalej nie wierząc.
- O co tu chodzi? – zapytałem na głos.
I nagle
coś mi zaświtało. Popatrzyłem jeszcze raz i byłem prawie pewny że wiem o co
chodzi.
Ps. Nie zapomnij o kamieniu!
Otworzyłem szufladę zamkniętą zazwyczaj na klucz i wyjąłem z niej małe pudełeczko.
Otworzyłem wieczko i wyjąłem kamień, położyłem go na książce którą wcześniej przymusił
mój krewny. Wspomnienia wróciły…
J
Gdy wszedłem do
gabinetu przy biurku siedział mężczyzna około pięćdziesiątki, miał włosy
pokryte siwizną i brązowe oczy.
- Kim pan jest? – zapytałem.
- Aaron Morgan. – przedstawił się – Mam coś dla pana.
- Wspomniano mi o tym, co to takiego?
- Spełnienie marzeń Gwendylon i Gideona de Villiers. – wstał,
podał mi gładki i różnokolorowy kamień – Pomoże Edmundowi. – powiedział i
zniknął. Tak po prostu, rozpłynął się w powietrzu zostawiając mnie z
tajemniczym kamieniem w ręce.
J
- Co to jest? – zapytał zdezorientowany Gideon.
- Spełnienie waszych marzeń. – odpowiedziałem patrząc
mu w oczy.
---------------------------------------
No? Jak się podoba? Mam nadzieje że chociaż trochę.
Jak myślicie, do czego jest ten kamień?
Nie wiem co mi się dzisiaj stało ale takie jakieś natchnienie mnie dopadło...☺
A ze spraw organizacyjnych to chciałam wam napisać że chcę skończyć tą księgę (co za tym idzie, całego bloga) do końca lipca, wprawdzie nie wiem czy mi się to uda ale się postaram. Nie będę przyśpieszać tej historii ale postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej. A to wszystko dlatego że prowadzenie trzech blogów trochę mnie przerosło, nie umiem dzielić weny na trzy a koleżanka chce mnie namówić żebyśmy jeszcze założyły wspólnego bloga. Ach!
No dobra to już wszystko.
Do napisania!
WIka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz