czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 4

Dostałam jakiegoś olśnienia! Napisałam nowy rozdział, wprawdzie jest taki sam krótki jak poprzedni ale jest.

Miłego czytania!

Rozdział 4
Gwendylon

   Obudziłam się i rozejrzałam, byłam nadal w pokoju do którego kazaliśmy przyprowadzić Ediego. Nade mną nachylał się Gideon i George.
- Co cię stało? – próbowałam się podnieść ale silne ręce mojego męża mi nie pozwoliły.
- Zemdlałaś, musisz leżeć. – powiedział – Jak tylko Jack wróci to cię przebada…
- Nie trzeba, nic mi nie jest. – przerwałam mu – Teraz mamy ważniejsze sprawy, trzeba pokazać tą książkę Falkowi. – warknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej.
   Był to jednak błąd bo przed oczami zatańczyły mi mroczki i poczułam lekkie mdłości. Opadłam powrotem na kanapę żeby wszystko unormować. Odetchnęłam kilka razy głęboko i wszystko przeszło.
- Mówiłem żebyś uważała? – zapytał retorycznie zielonooki.
- Dobra ale teraz… - przerwał mi.
- Teraz George zabierze cię do domu a ja pozałatwiam wszystko inne. – pomógł mi powoli wstać, jednak mdłości wróciły – Na pewno już dobrze? Jakoś zbladłaś. – odezwał się z wyraźnym niepokojem mój mąż.
- Tak, tak. Już wszystko dobrze. – mruknęłam stając o własnych siłach.
- Chodź Gwendylon, odwiozę cię. – powiedział George obejmując mnie ramieniem.

Edmund

   Nikt mnie nie zauważył a ja dalej wpatrywałem się w tą jedną stronę książki. Z zaciekawieniem otworzyłem książkę na ostatniej stronie. Tam również widniał dopisek, ten  sam atrament i ten sam charakter pisma, tylko pogrubione, jakby ktoś kilka razy poprawiał tą wiadomość.

PAMIĘTAJ ZE ZAWSZE BĘDĘ CIE KOCHAĆ!!

   Jak najszybciej i niezauważalnie wyrwałem tą kartkę i schowałem do kieszeni. Odwróciłem się do innych w momęcie kiedy pan George wyprowadzał mamę.
- Zostaniesz tu sam? – zapytał tata – Jak tylko wejdę na górę to przyśle jakiegoś strażnika ale na razie będziesz tu sam, dobrze?
- Tak, spoko.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tylko ręka mnie boli. – wytłumaczyłem.
- Pokaż. – obejrzał ją dokładnie i zacmokał z dezaprobatą – Chyba złamana. Jak przyjedzie doktor to przyślę go tutaj. – kiwnąłem głową i patrzyłem jak wychodzi. Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po jedno z ciastek które nie spadły na podłogę po moim „wypadku”.
   Już miałem włożyć ciastko do ust kiedy poczułem mdłości, chwilę później zalało mnie fioletowe światło.
   Czy tak już będzie zawsze? – to ostatnie co pomyślałem zanim się przeniosłem w przeszłość.

Falk de Villiers

   Gdy przeglądałem księgi w nadziei na znalezienie czegoś co pomoże Edmundowi gdy nagle do mojego gabinetu wpadł zdenerwowany Gideon. Położył z hukiem jakąś książkę na moim biurku i usiadł przede mną, popatrzyłem zdziwiony najpierw na książkę a później na niego.
- Edmund zabrał ją z przeszłości bo zaciekawiła go dedykacja. – kiwnął głową w stronę książki, otworzyłem ją z zaciekawieniem. Przeczytałem dopisek trzy razy dalej nie wierząc.
- O co tu chodzi? – zapytałem na głos.
   I nagle coś mi zaświtało. Popatrzyłem jeszcze raz i byłem prawie pewny że wiem o co chodzi.

Ps. Nie zapomnij o kamieniu!

   Otworzyłem szufladę zamkniętą zazwyczaj na klucz i wyjąłem z niej małe pudełeczko. Otworzyłem wieczko i wyjąłem kamień, położyłem go na książce którą wcześniej przymusił mój krewny. Wspomnienia wróciły…

J

   Gdy wszedłem do gabinetu przy biurku siedział mężczyzna około pięćdziesiątki, miał włosy pokryte siwizną i brązowe oczy.
- Kim pan jest? – zapytałem.
- Aaron Morgan. – przedstawił się – Mam coś dla pana.
- Wspomniano mi o tym, co to takiego?
- Spełnienie marzeń Gwendylon i Gideona de Villiers. – wstał, podał mi gładki i różnokolorowy kamień – Pomoże Edmundowi. – powiedział i zniknął. Tak po prostu, rozpłynął się w powietrzu zostawiając mnie z tajemniczym kamieniem w ręce.

J

- Co to jest? – zapytał zdezorientowany Gideon.
- Spełnienie waszych marzeń. – odpowiedziałem patrząc mu w oczy.

---------------------------------------
No? Jak się podoba? Mam nadzieje że chociaż trochę.
Jak myślicie, do czego jest ten kamień?
Nie wiem co mi się dzisiaj stało ale takie jakieś natchnienie mnie dopadło...☺
A ze spraw organizacyjnych to chciałam wam napisać że chcę skończyć tą księgę (co za tym idzie, całego bloga) do końca lipca, wprawdzie nie wiem czy mi się to uda ale się postaram. Nie będę przyśpieszać tej historii ale postaram się dodawać rozdziały jak najczęściej. A to wszystko dlatego że prowadzenie trzech blogów trochę mnie przerosło, nie umiem dzielić weny na trzy a koleżanka chce mnie namówić żebyśmy jeszcze założyły wspólnego bloga. Ach!
No dobra to już wszystko.
Do napisania!
WIka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz