Miłego czytania!
Rozdział 6
Gwendylon
Ocknęłam się w jakimś białym pomieszczeniu, najpierw pomyślałam że
jestem w szpitalu ale po chwili odrzuciłam tą myśl. Przypomniałam sobie co się
stało przed ciemnością.
Wtuliłam twarz w poduszkę i zaczęłam płakać. Po pewnym czasie usłyszałam
szczęk otwieranych drzwi.
- Już się obudziłaś. – usłyszałam głos doktora
Jacka – Nic cię nie boli?
- Nie. – wymamrotałam nie odwracając głowy.
- Posłuchaj… - westchnął – Ledwo uratowaliśmy
dziecko, żeby je uratować musiałem zadzwonić po mojego znajomego, bez niego by
się nie udało.
- Ale już teraz jest dobrze? – zapytałam z
obawą. Może i Gideon go nie chciał ale ja się martwiłam, chciałam je.
- Niby tak… ale będziesz musiała uważać. Ciąża
jest zagrożona, będziesz musiała częściej odpoczywać, zero pracy. Najlepiej
jakbyś miała kogoś kto będzie się tobą opiekował. – znów załkałam –
Powiedziałem coś nie tak? – zapytał zmartwiony.
- Nie, to nie twoja wina. – odwróciłam się,
otarłam mokre policzki – Tylko że mną nikt się nie będzie opiekować. –
powiedziałam gorzko.
- Ale… - w tym momęcie drzwi znów otworzyły się
i zaglądnął do środka mój mąż.
- Przeszkadzam? – zapytał.
- Ja już pójdę. – wymamrotał lekaż i wymknął się
z pokoju. Gideon zamknął drzwi i podszedł do mnie.
- Przepraszam… - powiedział cicho, prawie
szeptem.
- Nie masz za co. Jeśli go nie chcesz to ja cię
nie zmuszam. – odwróciłam się do niego plecami.
- Posłuchaj… - westchnął – To nie tak, po prostu
się przestraszyłem.
- Co? – zapytałam odwracając się –
Przestraszyłeś się?! – wybuchłam – A ja co mam powiedzieć?! Mówię mężowi
radosną nowinę a on zaczyna się na mnie wydzierać ze jestem nieodpowiedzialna!
– usiadł na łóżku obok i przytulił mnie.
- Przepraszam… Przepraszam… Przepraszam… -
szeptał jak mantrę kiedy ja płakałam w jego ramiona.
Dominika
Tata
wszedł do pokoju w którym leżała mama. Już mniej się martwiłam bo Edmund
wytłumaczył mi że już czuje się dobrze. Po chwili z pokoju wyszedł doktor i
usłyszeliśmy znowu krzyki mamy. Nagle wszystko ucichło.
Poruszyłam się niespokojnie na kolanach brata.
- Cii, wszystko jest dobrze. – wyszeptał w moje
włosy.
- Chcę do mamy. – załkałam.
- Ej. Nie płacz, już wszystko z nią w porządku. –
powiedział.
- Ale oni ciągle krzyczą, ja tak nie chcę. –
wymamrotałam wtulając się w niego mocniej.
- Idziemy do mamy? – uśmiechnął się strącając
mnie ze swoich kolan.
Złapał
mnie za dłoń i delikatnie otworzył drzwi do pokoju.
- Możemy? – zapytał.
- Pewnie, chodźcie. – usłyszałam rozradowany
głos mamy. Siedziała na łóżku a tata obejmował ją jedną ręką.
Podbiegłam do nich i wskoczyłam na łóżko koło
mamy. Wtuliłam się w jej wyciągnięte ramiona, te w których zawsze czułam się
bezpiecznie, jeszcze tylko ramiona brata dawały mi takie poczucie
bezpieczeństwa.
- Ej, ej. Mała! – zaprotestował tata – Mama musi
odpoczywać! Nie można jej przemęczać! – zrobiłam naburmuszoną minę przez co się
zaśmiał – No, złaś już. – zażądał, wtuliłam się w mamę nie chcąc jej puścić.
- Daj jej spokój. – zaprotestowała mama – Nic mi
się nie stanie.
- Ale pamiętaj że nie tylko odpowiadasz za
siebie. – ostrzegł.
- Tak, tak. – mruknęła niezadowolona.
Edmund
W
poniedziałek rano siostra ściągnęła ze mnie kołdrę w dość brutalny sposób i
zmusiła do pójścia do łazienki.
- Czemu mnie budzisz tak wcześnie? – zapytałem wychodząc
z łazienki.
- Nie jest wcale wcześnie! – zaprotestowała –
Jest wpół do ósmej. – oświadczyła.
- Co?! – wrzasnąłem.
Szybko
ubrałem mundurek szkolny i zszedłem do kuchni po której krzątał się tata.
- Mama nie robi śniadania? – zdziwiłem się.
- Mama nie może się przemęczać. – powiedział robiąc
kanapki. Rzuciłem plecak koło krzesła i podszedłem do lodówki, wyjąłem sok i upiłem
łyk z kartonu – Edmund, nalej sobie do szklanki! – zrugał mnie ostrym tonem
ojciec, przewróciłem oczami ale zrobiłem o co prosił. Nalałem dodatkowo dla
Domi która po chwili weszła do kuchni dzierżąc swój różowy tornister z jakimiś
wróżkami.
- Nigdy nie pojmę jak można coś takiego lubić. –
jęknąłem cicho.
- Coś mówiłeś? – zapytała wdrapując się na
krzesło koło mnie.
- Masz sok. – podsunąłem jej szklankę, popatrzyła
na mnie z wdzięcznością – Co na śniadanie? – zapytałem.
- Jajecznica, dam wam kanapki do szkoły. –
odpowiedział czarnowłosy.
- Jajecznica? – spytałem patrząc z
powątpiewaniem na patelnie, smażyły się na niej jakby jajka ale takie czarne.
Skrzywiłem się i wstałem – Może jednak podziękuje za śniadanie. – mruknąłem.
- Dlaczego… - popatrzył na patelnie – Dam wam
dodatkowe pieniądze, to kupisz coś dla siebie i Domi?
- Dobra, wstąpimy po drodze do sklepiku.
J
- Panie de Villiers. – z rozmyślań wyrwał mnie
ostry głos nauczycielki – Słuchał mnie pan?
- Przyznam się, nie słuchałem pani. – posłałem
jej jak najbardziej niewinne spojrzenie – Ale nie omawiała pani lekcji, mówiła
pani o nowej uczennicy.
- Tak. Na tą lekcje twoim zadaniem jest
zapoznanie ją z regulaminem szkoły i oprowadzenie po budynku. – powiedziała –
Zabierz plecak, Alexa czeka na ciebie koło pokoju nauczycielskiego.
Szybko
spakowałem zeszyt i długopis i prawie wybiegłem z klasy. Po drodze zastanawiałem
się gdzie słyszałem imię nowej uczennicy. Gdy wyszedłem zza rogu dostrzegłem
białowłosą piękność.
--------------------------------------------
No i się nam trochę wyjaśniło. Chyba każdy wie kogo Edmund zobaczył pod pokojem nauczycielskim.☺
Od razu mówię że nie wiem kiedy nowy rozdział i mam pytanie:
Czy ktoś jeszcze to czyta???
Ostatnio może to przez moje problemy z internetem (chociaż nie wiem jak to możliwe) ale nie widzę żadnych komentarzy!No więc czekam na jakieś komentarze!
Wika
Ps. Jeśli czyta to paulina patrycja to przepraszam ze nie powiadamiam cię o nowych rozdziałach ale coś i się stało z internetem i nawet nie mogę wejść na pocztę.
Cudowny rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Dorosły Gid jest taki słodki, chociaż surowy. On ma coś w sobie. :D
OdpowiedzUsuńHej-tu-paulina-patrycja:)
OdpowiedzUsuńPiszę-z-laptopa-cioci-więc-przepraszam-z-góry-za-braki-spacji.-Niestety-kilka-klawiszy-tu-nie-reaguje.:(
Kurcze-piszę-tek-komentarz-kolejny-raz.:-/
No-dobra-dam-radę.
To-tak.-Nie-przejmuj-się-jak-ostatnio-nie-będę-komentować-to-nie-oznacza-iż-nie-czytam.-Postaram-się-jak-najszybciej-nadrobić-komentarze.;-P
Rozdział-niesamowity!
W-tym-poście-mam-wrażenie-że-wrócił-przynajmniej-częściowo-nasz-Gideon.-Zgadzam-w-100%-z-Katerina.-Gideon-stał-się-strasznie-surowy-nawet-dla-Gwany.-Okey-rozumiem-iż-troszczy-się-o-rodzinę-oraz-ukochaną-no-ale-bez-przesady!-Nie-musi-robić-w-jakimś-stopniu-z-siebie-Dyktatora?(No-nie-to-nie-to-określenie.-Hym-uciekło-mi-słowo)-Jest-zdecydowanie-za-surowy!
Mało-pytanko.-Dlaczego-Gid-tak-zareagował-na-wieść-o-ciąży-Gwany?!-To-przecież-cudowna-nowina-a-on-doprowadza-do-czegoś-takiego!-Moim-skromnym-zdanie-ciupkę-przesadził!
No-dobra-to-chyba-na-tyle.-Poprzedni-komentarz-był-coś-dłuższy.-Jak-sobie-przypomnę-to-dopiszę.;)
Pozdrawiam-paulina-patrycia
PS.Czekam-na-NEXT-z-niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńPPS.Jeśli-chodzi-o-problem-z-komentarzami-to-mam-podobnie.-Na-moim-blogu-o-trylogii-czasu(http://time-joined-us.blogspot.com/)-Pod-ostatnim-postem-który-jest-tam-dość-długo-gdy-rano-sprawdzałam-to-nie-było-żadnego-komentarza.
Pozdrawiam-i-czekam-na-NEXT!!!!